Swego czasu jeden z najciekawszych publicystów PRL i III RP, Jerzy Urban, powiedział, że straszne musi być życie człowieka, który za dużo rozumie. Jeżeli tak jest, to życie prof. Marcina Króla musi być nieustającym koszmarem. Niemal każdy jego wywiad jest nie tylko wstrząsem dla liberalnych elit, w trudzie i znoju budującym niesprawiedliwą III Rzeczpospolitą, ale też czymś w rodzaju kasandrycznego proroctwa. I co ciekawe, te właśnie elity słabo na słowa Profesora reagują, choć słowa uczonego ich właśnie przede wszystkim dotyczą. Największy odzew miała rozmowa z dziennikarzem „Gazety Wyborczej” z lutego 2014 roku pt. „Byliśmy głupi”. Wtedy tak, wtedy wezbrała fala polemik i krytycznych reakcji, próbujących dyskutować z tezami wywiadu. Cóż, nikt nie lubi, kiedy mu się udowadnia, że był głupcem. Natomiast wszelkie pozostałe myśli prof. Króla jakoś przemykają wstydliwie pod ścianami dyskursu mediów głównego nurtu.
Uważam zatem, że kolejna ważna rozmowa prof. Marcina Króla, która ukazała się na portalu wiadomo.co warta jest zachowania w publicznej przestrzeni. Prof. Król mówi tam głośno o dwóch rzeczach ważnych, trzeciej zaś nie jakby nie dopowiada.
Pierwsza to ta, że w Polsce wyhodowano pokolenie wewnętrznych barbarzyńców. „Rośnie generacja analfabetów nie tylko intelektualnych, ale społecznych i moralnych. Nie jestem pewien, czy PiS to spowodował, bo to jest zjawisko nie tylko polskie. (…) Ci barbarzyńcy są wśród nas – z nas – i niszczą nas od wewnątrz. Proces niszczenia już trwa i będzie się rozprzestrzeniał”, mówi Król.
Druga ważna rzecz to ta, że prof. Król pokazuje jasno, co nas, ten świat, który bez żadnych sentymentów opisuje, czeka. To rewolucja. „Jedno jest pewne: taka rewolucja zdarzy się na pewno, tylko nie wiadomo, kiedy. To musi być zjawisko nowej – tym razem udanej – Wiosny Ludów przeciwko wewnętrznym barbarzyńcom, czyli trochę przeciwko samym sobie, przeciwko temu, co w nas jest z barbarzyńców”.
Marcin Król już któryś raz wieszczy wielki społeczny wstrząs, który musi przeorać cały ten świat, który teraz wije się w konwulsjach, nie potrafiąc znaleźć wyjścia ze ślepego zaułka, w który sam siebie wpędził.
Bo trzecia rzecz, która nie wybrzmiała wywiadzie, choć według mnie wprost z niego wynika, to taka, że powstanie opisywanego przez Marcina Króla pokolenia barbarzyńców, to nie przypadek, nie obiektywny nurt, ale świadomie kształtowany przez neoliberalne elity proces. Rzecz idzie o zbudowaniu sobie pokolenia biernych niewolników, pozbawionych woli i chęci zmian swojej sytuacji. Nosi to charakter eksterminacji świadomych swej roli i znaczenia obywateli. Tej zbrodni kapitalizmu nie powinniśmy zapomnieć, kiedy już zdemolujemy świat w jego obecnej postaci.
Uważam, że warto zgodzić się z przemyśleniami filozofa i historyka idei. Ludzie, którzy patrzą dalej niż koniec sesji najbliższej giełdy muszą mieć świadomość, że nie ma innego wyjścia z tego porządku. Tego świata nie można, jak karoserii samochodu po wypadku, wyklepać. Można go tylko zniszczyć do trawy i na jego miejscu budować coś nowego, coś, co da nam szanse na przeżycie, na zachowanie gatunku ludzkiego, bo na takich pojęciach opierać dziś trzeba widzenie otaczającej nas rzeczywistości. To, że rewolucja jest jedynym ratunkiem, to pewne, pod warunkiem, że przeprowadzą ją siły, które będą chciały lepszego świata. Czyli lewica.