Andrzej Duda nie objął patronatem marszu, na którym ma być czczona pamięć kata prawosławnych mieszkańców powiatu bielskiego Romualda Rajsa ps. Bury. Jego „bohaterstwo” postanowiła natomiast uczcić gmina Wydminy na Mazurach.
16 lutego we wsi Orłowo na terenie gminy położono kamień węgielny pod budowę Panteonu Niezłomnych Żołnierzy Wyklętych. Stanie on na miejscu, gdzie 70 lat wcześniej oddział Romualda Rajsa stoczył walkę z funkcjonariuszami UB i NKWD. Była to jedna z największych w 1946 r. bitew między siłami bezpieczeństwa a „wyklętymi”. Zginęło od 16 do 24 partyzantów; dziewięciu z nich zostało przez miejscową ludność pochowanych na terenie wsi. Właśnie ich grób ma zostać zamieniony w Panteon. Obok zostanie wytyczony turystyczny szlak pamięci partyzantów. Lokalne władze mają nadzieję, że inwestycję dofinansuje Narodowe Centrum Kultury i całość uda się oddać do użytku jeszcze w tym roku.
Odwiedzający Orłowo najprawdopodobniej nie dowiedzą się, że zanim Romuald Rajs pojawił się ze swoim oddziałem pod Gajrowskimi, działał w powiecie bielskim, walcząc o wielką Polskę katolicką. 29 stycznia 1946 r. oddział „Burego” spalił żywcem w ich własnych domach szesnaścioro prawosławnych Białorusinów z Zaleszan, w tym siedmioro dzieci i kobietę w zaawansowanej ciąży. Dwa dni później zamordował 30 chłopów wyznania prawosławnego, którzy wcześniej pod przymusem wozili partyzantów „Burego” na swoich furmankach. 1 i 2 lutego tego samego roku oddział „żołnierzy niezłomnych” zniszczył wsie Zanie i Szpaki, oszczędzając jedynie domy kilku zamieszkujące je rodzin wyznania rzymskokatolickiego – tu zginęło 31 Białorusinów. Dla tych zbrodni okoliczności łagodzących nie znalazł nawet IPN. W jego materiałach dotyczących sprawy Rajsa zapisano, że działalność „żołnierza wyklętego” nie może być usprawiedliwiana walką o wolną Polskę, gdyż nosiła znamiona ludobójstwa.
[crp]