„Nie był to mąż stanu, lecz rewolucjonista” mówił dziś rosyjski prezydent Władimir Putin, zanim wyraził opinię, która przesądza sprawę: „Lenina nie trzeba ruszać”. Zmumifikowany Lenin pozostanie w mauzoleum, chociaż jego dalsze funkcjonowanie co jakiś czas staje się obiektem pewnych kontrowersji społecznych.
Przeciwnicy Lenina na Placu Czerwonym powołują się na sondaż sprzed ponad dwóch lat: 60 proc. Rosjan wolałoby ciało Lenina przenieść i pogrzebać, bo go nie lubią lub żeby miał pochówek „jak człowiek”, z litości chrześcijańskiej. Dziś prezydent w ogóle się do tych szczegółów nie odnosił. Przedłużył publiczne życie zwłok, lecz z pewnymi ale.
„Powinien pozostać przynajmniej dopóki życie i los wielu ludzi pozostają z nim związane (…), jak w czasach sukcesów ZSRR, w latach władzy radzieckiej” – mówił na dorocznej konferencji prasowej na Kremlu, nim pokazał, że nadal jest wobec Lenina krytyczny. Wyraził przekonanie, że Lenin ustanowił rodzaj konfederacji w miejsce centralnego rządu carskiego i przystąpił do zamieniania miejscami całych narodów i grup etnicznych, co w sumie przyniosło „2 tys. punktów konfliktów, trwających do dzisiaj”.
Leninowska partia „upadła, a cały kraj wraz z nią”. Całkowite oparcie się na niej „było podstawowym błędem przy budowie państwa” – kręcił nosem Putin. Przy okazji skrytykował Parlament Europejski i jego rezolucję „pamięciową”
zrównującą, na wnioski m.in. z Polski, komunizm z faszyzmem. „Można rzucić klątwę na stalinizm”, przyznawał, ale widzenie ZSRR i III Rzeszy w jednym planie jest jego zdaniem „całkowicie błędne”.
Jest też wątek pozapolityczny. Nawet jeśli za rządów Putina o rewolucjonistach nie mówi się dobrze, czego dowodem były dwa lata temu wydarzenia z okazji setnej rocznicy października, to mauzoleum przez lata stało się jedną z atrakcji turystycznych stolicy Rosji, jak wieża w Pizie. Ostatnio coraz częściej w dniach świąt państwowych zasłaniają je wielkie bannery, ale nie zmienia to faktu, że zrosło się z miastem. Podobnie jak widok kolejek przed nim, krajowych i zagranicznych.