Skończyło się przedwyborcze szaleństwo – wszystko już wiemy o wynikach komitetów, rozkładzie mandatów i składzie osobowym parlamentu. Czy tak samo Lewica wie, jaka będzie jej taktyka i strategia działania w parlamencie? Z pewnością otrzymuje wiele rad i propozycji. Jednych trafnych, innych już dużo mniej.
Do tych drugich zaliczam „pierwsze przykazanie” z tekstu Tymoteusza Kochana „Po pierwsze, nie dzielić się. Dziesięć rad dla parlamentarnej lewicy”. Czytamy w nim: „pierwszym krokiem winno zaś być powstanie wspólnej, wieloskrzydłowej partii; ponowny podział byłby samobójstwem”. Otóż nie podział, a właśnie realizacja sugestii Tymoteusza doprowadziłoby do samobójstwa lewicy. Wszak sugerowane zjednoczenie zachodziłoby pod skrzydłem takich partii, jak SLD i Wiosna. SLD to dawna partia władzy, która marzy o powrocie na szczyt, a która swoimi neoliberalnymi rządami zraziła pracowników do lewicy na długie lata. Od tego czasu w SLD zbyt wiele się nie zmieniło, nadal w tej partii pierwsze skrzypce grają liberałowie i biznesmeni. Snując myśli o zjednoczeniu na lewicy zawsze trzeba brać pod uwagę skład klasowy danych podmiotów politycznych – czy liberałowie i biznesmeni staną po stronie pracowników? Nie! Grupy te mają antagonistyczne interesy i stoją po przeciwnych stronach barykady. Rada Tymoteusza to próba wepchnięcia pracowników w ręce wroga. Wiosna od SLD różni się tylko tym, iż partia ta ma bardziej zdecydowany program w kwestiach obyczajowych niż SLD. Program gospodarczy tej partii to mniej antypracowniczy, ale nadal antypracowniczy liberalizm, na który ze strony lewicy, chcącej odzyskać zaufanie świata pracy, zgody być nie może.
Dalej Tymoteusz pisze: „Lewica musi pozostać jedną formacją, idącą szeroko, gdzie jest miejsce zarówno dla lewicowych liberałów, jak i dla socjaldemokratów i socjalistów” – otóż miejsce dla „lewicowych” liberałów jest w partiach liberalnych. Wpychanie na siłę w szeregi lewicy ludzi mijających się z interesami ludzi pracy jest działaniem przeciwskutecznym i szkodliwym. Ludzie o takim „profilu politycznym” podważają zaufanie tych grup społecznych, których siła powinna stanowić siłę lewicy, mam tu na myśli oczywiście szeroko pojęty w klasycznym znaczeniu proletariat. Tymoteusz zdecydowanie nie odrobił lekcji z rządów SLD i „fenomenu” Ruchu Palikota.
„(Lewica) ma zwyczajnie za mało poparcia, by dzielić się i bawić w sekciarstwo wynikające z przywiązania do starych barw” – uważa Tymoteusz. To, że lewica w Polsce ma niewielkie poparcie nie oznacza, że ma od razu wplątywać się w szkodliwe dla niej mariaże z partiami postrzeganymi negatywnie przez pracowników. Przez taki tok myślenia zdecydowanie przemawia strach przed hegemonią prawicy, a strach nigdy nie był dobrym doradcą. Lewica nie może tchórzyć! Budowanie lewicy na lewo od SLD to nie sekciarstwo, tylko działania wymagające ciężkiej pracy i przede wszystkim odwagi, a zarazem działania konieczne, by w końcu zaproponować polskim pracownikom nie tylko pudrowanie systemu, ale prawdziwą socjalistyczną alternatywę.
„Wbrew pozorom korzystna dla Lewicy jest też obecność w Sejmie skrajnej prawicy, którą można próbować wykorzystać. Konfederacja to karykatura PiS-u i właśnie tak trzeba o niej mówić. To ta sama pobożność, klerykalizm i taka sama homofobia, tylko bez pseudosocjalnego przechyłu” – pisze Tymoteusz i znowu się myli. W żadnym wypadku obecność faszystów w parlamencie nie jest dla lewicy korzystna, wręcz przeciwnie, jest to oznaka jej słabości. Brak lewicowego radykalizmu, odważnych propozycji rozwiązywania problemów społecznych może oznaczać wzrost poparcia dla tego typu niebezpiecznych formacji i samej Konfederacji, a do tego dopuścić nie można. Prawie 1,3 mln głosów na faszystów świadczy o tym, iż dla znacznej części społeczeństwa Konfederacja to nie karykatura, lecz poważna polityczna propozycja.
Co więc robić? Po pierwsze: podzielić się! Lewica Razem musi odciąć się od SLD i od tak zwanej „demokratycznej opozycji”, w żadnym wypadku nie łączyć się z SLD i Wiosną w jedną partię. Tylko w taki sposób będzie mogła uczynić krok w kierunku budowy realnej i godnej zaufania dla pracowników siły politycznej. Jeżeli jednak doszłoby do szkodliwego zjednoczenia się z SLD i Wiosną w jedną partię, to opozycja w Lewicy Razem będzie musiała wziąć na swoje barki zadanie budowy nowej lewicowej formacji na lewo od nowego, hybrydowego podmiotu.
Po drugie: budowanie lewicy na lewo od SLD, zainicjowane przez Lewicę Razem, jest dobrym rozwiązaniem mimo niezbyt udanego wyniku w wyborach do europarlamentu. To, że wtedy społeczeństwo nadal było skłonne głosować na „anty-PiS” czy na „znane twarze” nie oznacza, że tak będzie zawsze. Jeśli działacze i organizacje wysuwający rozwiązania daleko idące poza kapitalizm udowodnią czynem swoją wiarygodność, wniosą niezbędnym zastrzyk radykalizmu i zyskają posłuch.
Po trzecie: Lewica Razem potrzebuje natychmiastowego skrętu w lewo. Nawet, jeśli jej ambicją i celem chwilowo jest tylko tylko anty-PiS. Bez odcięcia się od SLD oraz „opozycji demokratycznej” Lewica Razem nie będzie w stanie przedstawić ani alternatywy wobec rządów PiS, ani wobec liberalnej opozycji. Nikogo nie interesuje kolejna formacja z miękkim reformistycznym programem i przekazem, która nie podważa władzy kapitału. Bez programu klasowego i wspomnianej już krytyki kapitalizmu przegra na całej linii. „Umiarkowanej opozycji” mamy już aż nadto.
Po czwarte: działalność parlamentarna powinna być tylko dodatkiem do działalności oddolnej. To działalność w związkach zawodowych, w miejscach pracy, uczestnictwo w protestach i strajkach oraz agitacja wszędzie tam, gdzie toczy się walka ludzi pracy z kapitałem jest podstawą i warunkiem zaistnienia lewicowej alternatywy. Budowa lewicy to ciężka i mozolna praca wśród zwykłych ludzi.
Po piąte: Lewica Razem musi demaskować nie tylko „socjalny” PiS i pozorność „demokratycznej opozycji”, ale także demaskować zamiary faszystów z Konfederacji. Zdecydowane działania antyfaszystowskie, odgórne jak i oddolne, to wymóg nadchodzącej kadencji.
Po szóste: posłowie i posłanki Lewicy Razem muszą podlegać ścisłej kontroli aktywu partyjnego. Przed nim muszą składać sprawozdania z działalności i muszą też liczyć się z tym, że gdyby ewidentnie skręcili w prawo lub uwikłali się w układy sprzeczne z interesem ludzi pracy – zostaną zdyscyplinowani, a nawet usunięci z partii. Bo nic nie szkodzi wizerunkowi lewicy bardziej, niż zdrada publicznie rozpoznawalnych jej członków i członkiń. Już to przerabialiśmy.
Autor jest geografem, pocztowcem, związkowcem oraz działaczem Alternatywy Socjalistycznej.