Antyklerykalne plakaty zawisły na słupach ogłoszeniowych w Łodzi. Rozwiesiły je anonimowe osoby. Teraz miasto usuwa afisze, a policja zastanawia się, czy nie doszło do przestępstwa.
Miasto przystąpiło do akcji natychmiastowego zaklejania plakatów . Ich autorzy nie są znani. Urzędnicy stwierdzili, że anonimowi antyklerykałowie dopuścili się wykroczenia, umieścili bowiem ogłoszenia bez zgody właściciela słupów – łódzkiego ratusza.
Natomiast policja w całej sprawie doszukuje się obrazy uczuć religijnych, czyli przestępstwa określonego w Kodeksie Karnym w art. 196 „Kto obraża uczucia religijne innych osób, znieważając publicznie przedmiot czci religijnej lub miejsce przeznaczone do publicznego wykonywania obrzędów religijnych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2”.
Na interpretacji policji nie zastawia suchej nitki Fundacja Ateizm-Świeckość-Antyklerykalizm. We wpisie na jednym z portali społecznościowych przedstawia kontrargumenty “Jeśli jakikolwiek klecha wg. policji, jest przedmiotem czci religijnej, to polska policja jest armią idiotów, którzy nie powinni sprawować choćby najbłahszych funkcji publicznych”.
Kuria łódzka nie chce komentować zajścia.
Rozwieszenie na ulicach Łodzi sugestywnych plakatów przez anonimowe osoby to kolejna próba zwrócenia uwagi na problem pedofilii w polskim kościele. Hierarchowie uparcie stoją na stanowisku, że skutkami popełnionych przestępstw nie powinno się obarczać kościoła jako instytucji, a odpowiedzialność spoczywa wyłącznie na księdzach pedofilach. Takie stawianie sprawy ma na celu zabezpieczenie pozycji finansowej polskiego kościoła katolickiego i jego funkcjonariuszy. Kler boi się, że tak jak w innych krajach, zwłaszcza w USA, kościół muszony zostanie do wypłaty ogromnych odszkodowań za wieloletnie prześladowania swoich ofiar.