Site icon Portal informacyjny STRAJK

Łotwa czyni pojednawcze gesty pod adresem Rosji

Po awanturach dotyczących Rosjan i rosyjskiego języka na Łotwie i przyjęciu rozwiązań dyskryminujących rosyjskojęczną część ludności, przychodzi pora na realizm.

Poza tym, że jedna czwarta mieszkańców Łotwy, najczęściej rosyjskiego pochodzenia, ma status bezpaństwowca, to jeszcze na fali rusofobicznej histerii podjęto walkę z jeżykiem rosyjskim. W kwietniu zeszłego roku Sąd Konstytucyjny Łotwy stwierdził zgodność z ustawą zasadniczą prawa, które likwiduje nauczanie w językach mniejszości narodowych (Rosjan, ale też i Polaków) w szkołach powyżej piątej klasy szkoły podstawowej. Na protesty na Łotwie oraz uwagi instytucji międzynarodowych nie zwracano uwagi.

Minister spraw wewnętrznych Łotwy Sandis Ģirģens powiedział niedawno w telewizji łotewskiej, że dzieci powinny znać język rosyjski na równi z ojczystym i angielskim.

„Mówimy o przyszłości naszego kraju. Nie ma dyskusji co do tego, że żyjemy na Łotwie i językiem ojczystym jest łotewski. Ale jeśli dzieci chodzą do przedszkoli i szkół, to powinny znać i rosyjski, i angielski” – powiedział minister, który zauważył, że zobowiązuje do tego pozycja geopolityczna Łotwy.

Były prezydent Łotwy, Andris Bērziņš również zakomunikował, że pora zmienić stosunek do języka rosyjskiego, którym mówi znaczna część mieszkańców kraju i dodał, że w żadnym kraju świata nie walczy się z językiem. Pan były prezydent chyba zapomniał o Ukrainie.

„Ani naród, ani język nie są wrogami. Można dyskutować o systemie, ale nie o narodzie” – powiedział Bērziņš.

Być może to pierwsze sygnały, że do tej pory silnie antyrosyjskim bloku złożonym z Polski, Litwy, Łotwy i Estonii, pojawiły się pierwsze rysy, wynikłe ze strat ekonomicznych, jakie odnotowują gospodarki tych krajów na skutek odcinania więzów gospodarczych z Rosją i politycznych, które są wynikiem karykaturalnej niekiedy rusofobii. W Polsce bez zmian w tej sprawie.

Exit mobile version