Nie powiodła się kolejna próba zablokowania strajku w największych niemieckich liniach lotniczych. Sąd pracy we Frankfurcie nad Menem po raz drugi w ciągu tygodnia zezwolił na odejście od stanowisk pracy. Z wtorkowego rozkładu zniknęło zatem 816 rejsów.
Piloci niemieckiej Lufthansy kontynuują walkę o godne warunki pracy. Dotychczas w wyniku ich działań odwołano prawie 3000 połączeń. Dzisiaj w strajku wezmą udział pracownicy obsługujący połączenia na krótkich i średnich trasach. Organizacja zrzeszająca pilotów zapowiada, że protest zostanie rozszerzony również na środę. Dla przewoźnika oznacza to kolejne, liczone w milionach euro straty. Mimo to Lufthansa nie chce spełnić żądań pracowników.
O co dokładnie chodzi pracownikom niemieckich linii? Reprezentujący ich związek zawodowy Cockpit (VC) podkreśla, że piloci od pięciu lat bezskutecznie domagają się wzrostu płac. W tym okresie nie dostali żadnej podwyżki, mimo, że Lufthansa wypracowała w tym czasie zysk w wysokości 5 mld euro. Żądania pracowników są klarowne: wzrost wynagrodzeń o 22 proc. w pięciu etapach do kwietnia 2017 r. Oferta złożona przez władze przedsiębiorstwa jest dla nich niezadowalająca. Lufthansa oferuje podwyżkę o 2,5 proc. do końca 2018 roku.
Związek ma znaczną siłę, umożliwiającą paraliż działania firmy. Zrzesza łącznie ponad 5,4 tys. pilotów, a także pracowników obsługi naziemnej kilku dużych niemieckich lotnisk – w Monachium, Frankfurcie, Kolonii, Dortmundzie, Duesseldorfie i Hanowerze.