Czy w syryjskiej prowincji Idlib powstanie Państwo Islamskie 2? Do jego tworzenia przymierzają się dżihadyści z Hajjat Tahrir asz-Szam, byłej gałęzi Al-Ka’idy w Syrii.
Światowe media nie poświęciły ofensywie dawnego oddziału syryjskiej Al-Ka’idy zbyt wiele miejsca. Co więcej, gdy opanowanie prowincji Idlib (w tym jej stolicy) przez Hajjat Tahrir asz-Szam w końcu lipca było już definitywne, pojawiły się nawet głosy, że teraz kolejny region Syrii padnie ofiarą tragicznej w skutkach interwencji… rosyjskiej. Zupełnie jakby dotychczasowy przebieg wojny i rządy jawnych islamskich fanatyków dla mieszkańców prowincji nie były tragedią.
Na opanowaniu prowincji w zachodniej Syrii – i przegonieniu z niej konkurencji, też spod znaku wojującego islamu, w tym salafitów z Ahrar asz-Szam – plany dżihadystów jednak się nie kończą. Według libańskiej analityczki portalu „Al-Monitor” Mony Alami Hajjat Tahrir asz-Szam liczy na zamienienie prowincji w bazę wypadową do dalszego marszu. Celem byłaby w pierwszej kolejności prowincja Aleppo, gdzie dżihadyści nadal mają przyczółki. Organizacja zabrała się także do utworzenia na zajętych terenach własnej administracji, co stanowiłoby zasadniczo powtórzenie mechanizmu rozwoju Państwa Islamskiego. Przede wszystkim jednak grupa chciałaby dokończyć „rebranding” i „przekonać” społeczność międzynarodową do skreślenia jej z listy organizacji terrorystycznych. Wtedy mogłaby brać pełnoprawny udział w negocjacjach pokojowych w Syrii i walczyć o korzystne dla siebie postanowienia. O reorganizacji i kolejnej zmianie nazwy przebąkują komórki organizacji w innym regionie Syrii, co najpewniej jest częścią większego planu.
Hayat Tahrir al-Sham in eastern Ghouta says it’s ready to disband itself to merge into a new rebel coalition. h/t @fadihussein8 pic.twitter.com/MmPEXpek6n
— Hassan Hassan (@hxhassan) 1 sierpnia 2017
Międzynarodowa koalicja walcząca z terroryzmem pod egidą USA praktycznie nie zareagowała na postępy ludzi wywodzących się z Al-Ka’idy. Żenującym ruchem pozorowanym można nazwać jedyną inicjatywę w tej kwestii – oficjalne stanowisko amerykańskiej administracji w którym przywódców „demokratycznych” partyzantek w Syrii wezwano, by nie wchodzili w układy z przywódcą Hajjat Tahrir asz-Szam Abu Muhammadem al-Dżulanim. Do tego nie trzeba było ich zachęcać, gdyż organizacja z konkurentami nie rozmawia, ale – powołując się na fatwy zaprzyjaźnionych teologów sunnickich – po prostu wycina ich w pień, w najlepszym razie bezwzględnie sobie podporządkowuje.
Dżihadyści mogą również liczyć na wsparcie Turcji – mają obecnie pod kontrolą poważny fragment syryjsko-tureckiej granicy, przez który w najlepsze płynie zaopatrzenie, wsparcie medyczne i chętni do walki. Do tej pory Turcy wspierali w Syrii kilka różnych frakcji dżihadystycznych, jednak po rozbiciu Ahrar asz-Szam ich pole manewru zmniejszyło się. Rezygnować z siania chaosu i osłabiania południowego sąsiada Recep Tayyip Erdogan nie zamierza.