Site icon Portal informacyjny STRAJK

Marsz Niepodległości: nienawiść z Bogiem na ustach

Marsz Niepodległości jak co roku nie wykorzystał okazji, by stać się świętem rodzinnym i koncyliacyjnym. Zamiast tego były mowa nienawiści i ksenofobia.


Na czele zgromadzenia przygotowującego się do rozpoczęcia pochodu widniały, obok flag narodowych, sztandary skrajnie nacjonalistycznego Obozu Narodowo-Radykalnego (którego delegalizacji żądają dziesiątki tysięcy obywateli), Forza Nuova (partia włoskich neofaszystów) i słowackich nacjonalistów.

Delegacja z Włoch ramię w ramię z polskimi nacjonalistami / fot. strajk.eu

Przypomnieć warto, że tegoroczny Marsz Niepodległości odbywał się pod hasłem „My chcemy Boga”, choć trudno wskazać obszary, w których Kościół katolicki pod rządami partii Jarosława Kaczyńskiego w Polsce styka się z jakimikolwiek przeszkodami. Wbrew chrześcijańskiemu przesłaniu, przemówienia początkowe dalekie były od ducha chrześcijańskiej pokory i łagodności.

Wnuk Anny Walentynowicz wychwalał akt terroru braci Kowalczyków i namawiał do rozpraw z komunistami, przedstawiciel słowackich nacjonalistów zwracał się do swoich polskich „braci i sióstr” z islamofobicznym przekazem, któryś z kolejnych mówców wygłosił mowę mocno osadzoną w katolickim fanatyzmie religijnym, twierdząc, że naprzeciwko siebie staną armia Boga (czyt. nacjonaliści) i armia Lucyfera (lewica i liberałowie). Nie pozostawiał złudzeń, że katolicyzm należy rozumieć wyłącznie jako religię wykluczającą inne wierzenia lub ateizm.

Nie zabrakło historycznych mundurów i „żołnierzy wyklętych” / fot. strajk.eu

Tłum nie pozostawał obojętny na agresywne tony przemówień. Skandowane hasła albo wprost zachęcały do fizycznej agresji („raz sierpem, raz młotem…”, „Śmierć wrogom Ojczyzny”), albo po prostu sytuowały się w homofobicznej narracji („nie czerwona, nie tęczowa, ale Polska narodowa”) lub w religijnym fanatyzmie („nie brukselska, nie laicka, tylko Polska katolicka”). Poza tym krzyczano o nadchodzącym nacjonalizmie, wychwalano barwy narodowe. Wszystko to z towarzyszeniem petard i świec dymnych. Nie zabrakło również aktów zwyczajnego wandalizmu i zaśmiecania centrum stolicy.

Do momentu powstania tej relacji Marsz Niepodległości przebiegał zasadniczo spokojnie. Obywatele RP zaalarmowali jednak, że ich działaczki zostały zaatakowane przez nacjonalistów w pobliżu Mostu Poniatowskiego, jedną uderzono w głowę. Organizacja stwierdziła, że w miejscu tym nie było żadnej policji. Dla porównania, marsz antyfaszystowski idący z Placu Politechniki pod Sejm na całej trasie poruszał się w silnej obstawie funkcjonariuszy w strojach szturmowych.

Obywatele RP planowali również blokować przemarsz agresywnych ksenofobów, ale policja przewiozła ich na komisariat (zapewniając, że „nie są zatrzymani”) jeszcze przed oficjalnym początkiem Marszu Niepodległości.

Exit mobile version