Największa w historii USA masakra dokonana przez samotnego napastnika z bronią palną w ręku to dzieło Państwa Islamskiego – podała służąca dżihadystom do rozprzestrzeniania swojej propagandy agencja informacyjna Al-Amak.
Trump nie zauważył tylko, że morderca z Orlando nie uciekł do Stanów, ale już się tam w 1986 r. urodził. Jeśli jego historia ma coś udowadniać, to raczej nieskuteczność amerykańskich organów ścigania – skargi na to, że 29-letni Amerykanin afgańskiego pochodzenia jest agresywny, grozi, że będzie zabijał ludzi i z nienawiścią wypowiada się o gejach składali jego była żona i koledzy z pracy. Dodajmy, z pracy na ochronie, dzięki której mężczyzna mógł legalnie posiadać broń. FBI już w 2013 r. podejrzewała go o związki z fundamentalistami islamskimi. Na trzech przesłuchaniach się jednak skończyło, mężczyzna nadal chodził uzbrojony, radykalizował się dalej, a w końcu nawiązał kontakt z ISIS i postanowił przejść od słów do czynów…