Klasizm, uprzedzenia i pogarda wobec słaboszych – tak zaprezentowali się mieszkańcy wsi Grąblewo na spotkaniu z burmistrzem sąsiedniego Grodziska Wielkopolskiego. Oświadczyli, że nie życzą sobie aby w ich miejscowości powstał budynek z mieszkaniami dla eksmitowanych lokatorów.
Mieszkańcy skrzyknęli się na spotkanie z burmistrzem i stawili w wiejskiej świetlicy w liczbie kilkudziesięciu. Zgodnie twierdzili, że decyzja przełoży się na rozmaite zagrożenia nie tylko wobec ludzi, ale również nieruchomości. W wypowiedziach szczególnie wyraźnie wybrzmiewały dwie nuty: lęk przed obcymi, a także przekonanie, że ofiary eksmisji to patologia ze skłonnością do agresji i zachowań przestępczych.
– Wiadomo, kto w nich zamieszka? A jaka jest gwarancja, że nasze domy i dzieci nie ucierpią? Nie znamy tych ludzi, do swoich sąsiadów mamy teraz zaufanie, wiemy, że nic nam nie grozi. Można się tylko domyślać, kim będą ci eksmitowani – to fragment wypowiedzi jednego z mieszkańców Grąblewa.
Piotr Hojan, burmistrz Grodziska Wielkopolskiego zadecydował o powstaniu takiego osiedla, bo spoczywa na nim ustawowy obowiązek zapewniania osobom eksmitowanym lokalu zastępczego na okres co najmniej trzech miesięcy. Postanowił, że budynek, jeden ze starych i nieużywanych budynków usługowych, zostanie przearanżowany na mieszkania. Jeśli potrzebujących będzie więcej, wówczas burmistrz sięgnie po rozwiązanie, które było poddawane krytyce przez organizacje lokatorskiej i ruchy miejskie – na działce otaczającej nieruchomość postawione zostaną kontenery socjalne.
Mieszkańcom nie przeszkadzają warunki, w jakich przyjdzie żyć osobom znajdującym się na najlepszej drodze do kryzysu bezdomności. Wyraźnie wzburza ich sam fakt przyszłej obecności takich lokatorów. Podczas spotkania oburzali się, że jako podatnicy i obywatele mają prawo sobie nie życzyć „takiego cyrku” w ich wsi.
– I akurat takie mieszkania trzeba budować tutaj – bulwersowali się obecni na sali. I dodawali: – Teraz przez okno nie mam co oglądać, a będę podziwiać metalowe kontenery i płacić wielkie podatki? – irytował się mieszkaniec cytowany przez portal Nasze Miasto.
W innych wypowiedziach można było usłyszeć całą plejadę lęków ufundowanych na klasizmie.
– Tu jest szkoła, chodzą tędy dzieci. Nie wiadomo, nie chcę źle się o nich wypowiadać, ale nie mamy gwarancji, kto tutaj zamieszka. Puściłby pan dzieci z czystym sumieniem? Kto nam zagwarantuje, że nie będziemy okradani? – padały kolejne pytania.
Takie sądy były podparte argumentami ekonomicznymi. Zdaniem mieszkańców, powstanie osiedla dla wysiedleńców obniży wartość ich nieruchomości. – To kukułcze jajo, które chcecie nam wcisnąć, bez naszej zgody. Nikt nas o to nie zapytał, nikt z naszym zdaniem się nie liczy- mówili mieszkańcy.
Burmistrz Hojan przyznał, że był poruszony skalą braku empatii.
– Naszym obowiązkiem jest zapewnić takie lokale. Dbanie o sprawy gminy i jej mieszkańców, zarówno tych zamożnych jak i biednych, zaradnych, jak i mniej przedsiębiorczych, należy do moich obowiązków i jestem prawnie zobowiązany, żeby takie zadania wypełniać. Inaczej narażę gminę na konieczność wypłaty odszkodowań- tłumaczył samorządowiec.
– Założyliście Państwo z góry, że burmistrz chce wam sprowadzić tutaj złodziei, degeneratów i nie wiadomo, jakich jeszcze przestępców. Weźcie Państwo pod uwagę fakt, że eksmisja może spotkać każdego z nas. Wystarczy, że w naszym życiu wydarzy się coś niespodziewanego – dodał Piotr Hojan.