Site icon Portal informacyjny STRAJK

Ministerstwo zmienia zdanie. Jednak przejmuje się losem polskich opiekunek za granicą?

A jednak Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej nie pozostawi polskich opiekunek w Niemczech samym sobie… a przynajmniej robi takie wrażenie. Po pierwszej, cokolwiek kuriozalnej odpowiedzi na apel pracownic zrzeszonych w Związkowej Alternatywie nadeszły nowe wiadomości.

Przypomnijmy – jak podawał Portal Strajk, Związkowa Alternatywa, do której coraz częściej zwracają się o wsparcie Polki zatrudnione w krajach niemieckojęzycznych jako opiekunki osób starszych, jeszcze w maju zaapelowała do Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej o podjęcie działań na rzecz takich pracownic. – Obecnie zdecydowana większość opiekunek pracuje w szarej strefie lub w ramach niskopłatnych i niestabilnych umów cywilno-prawnych. Nawet gdy opiekunki są zatrudniane na etat, mają bardzo niskie zarobki, a ich prawa, w tym dotyczące bezpieczeństwa i higieny pracy, są mocno ograniczane – podkreślano. Były też propozycje działań, które nie przekraczają uprawnień ani możliwości ministerstwa. W pierwszej kolejności sugerowano utworzenie państwowej agencji zatrudnienia, która dbałaby o wyjeżdżające pracownice, zamiast tylko maksymalizować zyski. W drugiej – nawiązanie kontaktu z niemieckimi organami zajmującymi się rynkiem pracy, by Polacy i Polki zostali objęci gwarancjami, jakie już posiadają opiekunowie z niemieckim obywatelstwem.

Odpowiedź była bardziej niż rozczarowująca – wiceminister Alina Nowak zasugerowała, że na pracę polskich opiekunek jest duży popyt, więc powinny one same o tym pamiętać, negocjując warunki pracy. Polityk stwierdziła do tego, że państwo nie może wtrącać się w treść umów między opiekunem a zapraszającą go rodziną. Tymczasem państwo niemieckie zrobiło właśnie to – tamtejszy obywatel nie może legalnie pracować w sektorze opieki w oparciu o inny typ umowy niż etat.

Po tym, gdy o liście z ministerstwa napisały media, w tym Portal Strajk, resort się zreflektował. Portal money.pl, który również pisał o sprawie, otrzymał nowe pismo, w którym zawarto zapewnienia, że opiekunkom – i nie tylko im – pomoże ustawa o pracownikach delegowanych, która wpłynęła do Sejmu 16 czerwca. Skąd więc sugestie, że nie da się nic zrobić i że opiekunki są skazane na samotne negocjacje? Podobno były to tylko wskazówki co do rozwiązań, które można zastosować na szybko, zaś Związkowa Alternatywa otrzyma wkrótce nowy list z opisem bardziej kompleksowych planów.

Ustawa o pracownikach delegowanych dostosowuje ona polskie prawo do wymogów unijnych i sprawi, że agencja zatrudnienia będzie uważana za pracodawcę opiekunki lub opiekuna. A to z kolei oznacza, że jej obowiązkiem będzie zapewnienie pracownikowi takiej umowy, która jest zgodna z przepisami w państwie wykonywania pracy. W tym przypadku – żadnych śmieciówek, tylko etat, i to zgodny ze swoją definicją kodeksową: z gwarancją ośmiogodzinnego dnia pracy, nadgodzin i jasnego wskazania obowiązków. Obecnie rodziny osób starszych potrafią wymuszać na opiekunkach wykonywanie dodatkowych zadań, które nie mają związku z opieką nad seniorką lub seniorem. Etat powinien również oznaczać wynagrodzenie według miejscowych standardów: w zachodnich landach od maja tego roku w sektorze opieki nie można zarabiać mniej niż 11,35 euro brutto za godzinę, we wschodnich – o 50 eurocentów mniej.

Działaczki i działacze Związkowej Alternatywy nadal mają jednak określone obawy. Przede wszystkim o to, czy instytucje polskiego słabego państwa będą w stanie skutecznie ścigać nadużycia i naruszenia nowego prawa, gdy to zostanie przyjęte. Co prawda ministerstwo zapewnia w swoim drugim liście, że jest w kontakcie z niemieckimi instytucjami i wymienia z nimi informacje w sprawie nadużyć na szkodę pracowników migracyjnych, ale i to nie załatwia problemu. Według lidera ZA, Piotra Szumlewicza, agencje zatrudnienia najpewniej nadal będą liczyć na niewiedzę opiekunek w kwestii ich uprawnień, podsuwać im do podpisu niekorzystne umowy i pobierać wysokie prowizje. Do łamania prawa zachęca fakt, że dla przyłapanych na gorącym uczynku przewidziano maksymalnie karę 30 tys. złotych. Obroty agencji są nieporównywalnie wyższe.

Exit mobile version