Najbiedniejszy kraj w Europie, o którym Donald Tusk mówił, że jest kluczowym partnerem Unii Europejskiej, waha się w wyborze miedzy Wschodem a Zachodem.
Gdyby w Mołdawii zapytano się bezpośrednio obywateli, czy chcą być członkiem Unii Europejskiej, głosy rozłożyłyby się niemal równo po połowie. Zaś na pytanie, czy chcą należeć do NATO, „tak” odpowiedziałoby zaledwie 16 proc. społeczeństwa. To oczywista klęska polityki przyciągania Mołdawii do zachodnioeuropejskiej demokracji.
40 proc. Mołdawian jest przeciwko wstąpieniu do NATO. Liczba zadeklarowanych przeciwników sojuszu północnoatlantyckiego zwiększyła się od jesieni zeszłego roku o 9 proc. 20 proc. nie wie, jak by zagłosowało, natomiast co piąty w ogóle odmawia uczestnictwa w referendum, co jest wymownym votum nieufności wobec obecnych władz Mołdawii. I nie ma to wiele wspólnego z deklaracjami politycznych wyborów przyszłości kraju, ale jest raczej reakcją na fatalną sytuację mołdawskiej gospodarki, masowe bezrobocie, powszechną emigrację zarobkową i skokowe biednienie społeczeństwa.
Problem wyników cytowanego badania polega na tym, że mało realne jest, by obecne władze Mołdawii chciały rzeczywiście odwołać się bezpośrednio do opinii obywateli w powszechnym referendum, tym bardziej teraz, kiedy opór przed prozachodnią polityką zauważalnie wzrósł.
Sondaż przeprowadził amerykański instytut badania opinii publicznej International Republican Institute w marcu 2016 roku na próbie 1,5 tysiąca respondentów.