Site icon Portal informacyjny STRAJK

Na marginesie pewnej imprezy

www.flickr.com/photos/bluedevil266/

Przyznam się do pewnej bezradności wobec najnowszej awantury w polskiej polityce. Chodzi o to, że u pewnego dziennikarza spotkali się na imprezie posłowie Platformy Obywatelskiej i Prawa i Sprawiedliwości. Łojezu, jaki skandal wybuchł! Donald Tusk wezwał na rozmowę dwóch uczestniczących w imprezie wiceprzewodniczących PO: Borysa Budkę i Tomasza Siemoniaka „w związku z niezachowaniem należytych standardów, jakich oczekuje się od wiceprzewodniczących PO”. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że w PO obowiązują jakieś standardy. To bardzo ładnie. Choć mówiąc szczerze, od czasu, kiedy politycy PO i PiS dogadywali się w najlepsze, by utworzyć jedno ugrupowanie POPiS, które oddałoby Polskę w pacht prawicy na wieczność, byłem zdania, że słowo „standardy” ze słownika tych ugrupowań zniknęło. A teraz, proszę, okazuje się, że jednak mają jakieś.

Moralne wzmożenie ze strony Tuska, że z PiS-em nie wolno nie to, że łoić wińsko, ale w ogóle rozmawiać, mogłoby imponować, gdyby czemuś służyło. Tutaj nie służy niczemu poza rysowaniem portretu Tuska, jako niezłomnego polityka.

Jasne, PiS wciąż składa dowody, że nie są i długo nie będą ugrupowaniem ludzi, od których zwykły obywatel kupiłby używany samochód. Jednak do tej pory myślałem, że wybieramy polityków do parlamentu w tym celu, by dochodzili wspólnie do jakichś ustaleń. I, mówiąc szczerze, gówno mnie obchodzi, czy są ładnie ubrani, jedzą nożem i widelcem, albo śmierdzi im z pyska. Mnie, jako mieszkańca tego kraju interesuje, co wynika z tego, że przedstawiciele różnych ugrupowań siedzą na jednej sali. Jeżeli przyjmiemy, że wyborcy PiS i wyborcy PO są różnymi światami, to podzielmy salę sejmową zasiekami (mamy w tym ostatnio całkiem niezłe doświadczenie) i głosujmy zawsze przeciw sobie i szlus. Do następnych wyborów. Zresztą posłowie wrogich partii mogliby się przy okazji głosowań okładać krzesłami, koniecznie w godzinach najlepszej oglądalności telewizyjnej. To dodałoby niezbędnego humoru parlamentowi.

Może jednak można dopuścić, że czasem jednak wolno rozmawiać jednym z drugimi. Przy herbacie, albo napoju alkoholowym, bez różnicy. Może nic z tego nie wyjdzie, a może coś ustalą. Choćby to, że chodzenie na imprezy nie powinno być karane śmiercią polityczną. Żeby nie robili w gacie ze strachu, jak ich ktoś zobaczy w jednej sali, o jednym stoliku nie wspominając. Bo gadanie jest lepsze niż nie gadanie. Tak sobie myślę, nie pretendując na nieomylność. Dzielę się po prostu wątpliwościami.

Exit mobile version