Site icon Portal informacyjny STRAJK

Najbogatsi na wojnie przeciwko ludzkości

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Lewą stronę internetów obiegł ostatnio polski przekład części eseju zamieszczonego na Medium. Jego autor, socjolog Douglas Rushkoff, opisuje poufne spotkanie, jakie odbył w wąskim gronie przedstawicieli najściślejszej elity światowej finansjery. Wykładowca i publicysta piszący o społecznych aspektach rozwoju technologii cyfrowych, taki zachodni Edwin Bendyk, został zwabiony do luksusowego kurortu ofertą wygłoszenia ekskluzywnego wykładu za ciężkie pieniądze. Faktycznie nie był to żaden wykład, lecz rodzaj eksperckiej konsultacji, w której ultra-bogacze oczekiwali od Rushkoffa prostej odpowiedzi na trudne pytanie, niedające im spać po nocach: jak mają bronić się przed ludźmi?

Okazuje się, że w przeciwieństwie do reszty gatunku ludzkiego najbogatszy jeden promil ma doskonale rozpoznany problem globalnego ocieplenia. W sumie logiczne, bo jest to głównie efekt działalności osób z ich kategorii dochodowej. Podzielili się więc z Rushkoffem mrożącą krew w żyłach wizją “wydarzenia”. Terminem tym określili moment nastania chaosu społecznego, do jakiego dojdzie w kulminacyjnym momencie katastrofy ekologicznej, w ich przekonaniu nieuniknionej. Nie są w ciemię bici i domyślają się, do jakich scen będzie dochodzić po tym, jak oceany zaczną pochłaniać kolejne połacie gęsto zaludnionych lądów na Globalnym Południu.

To, co prawicowi histerycy uznają dziś za “inwazję uchodźców” będzie przy tym niczym niedzielny spacer po Łazienkach. Kiedy dramatycznie zaczną kurczyć się zasoby materialne, okaże się, że kosmiczne nierówności dochodowe, które niektórym wydają się dziś nienaruszalnym prawem natury, zaczną ulegać – by tak rzec – automatycznej redukcji. To oczywiście eufemizm. Kryzys, który postawi ludzi pod ścianą, tak, że śmierć zajrzy im w oczy, pozbawi wynędzniałą większość jakichkolwiek skrupułów i zachamowań politycznych wdrukowanych im przez Balcerowiczów tego świata. Powstanie duch Jakuba Szeli… Tak, wściekli biedacy z widłami i kosami znów przyjdą po panów. Może być barwnie.

Dlatego “ludzie przedsiębiorczy” nie zasypują gruszek w popiele. Szurnięci “prepersi” znani z kablówek to przy nich żałośni amatorzy. Rozmówcy Rushkoffa już wzięli się za budowę sieci nowoczesnych bunkrów i zbierania prywatnych armii. Wiedzą, że w momencie systemowego przesilenia ich bogactwo, mające dziś postać głównie wirtualną, może zwyczajnie wyparować, bo pieniądz straci wszelką wartość. Lepiej więc, by zawczasu zmaterializowało się w postaci nagiej siły, która będzie ich chronić przed resztą ludzkości. Krezusów nurtują też poważne pytania z dziedziny socjologii zarządzania kryzysowego: czy w tych warunkach ich ochrona rzeczywiście będzie chciała im w ogóle służyć? Może lepiej postawić na armię dronów i wyrafinowanych robotów, które nie pytają, tylko strzelają? Rushkoff, jako specjalista od najnowszych technologii, miał ich właśnie oświecić w tej dziedzinie.

Musieli się srogo rozczarować, kiedy socjolog zaczął im sugerować, że lepiej zapobiegać niż zwalczać, i że być może jakaś namiastka równości, sprawiedliwości społecznej mogłaby im najskuteczniej uratować tyłki. Nie, nic z tego. Za późno na takie fanaberie. Oni wiedzą swoje: nie mają wyjścia. Nachapali się aż do bólu (cudzego), więc żeby trud wszystkich lat spędzonych na wyzysku w pocie czoła nie poszedł na marne, trzeba teraz zgromadzonych skarbów bronić przed “roszczeniową tłuszczą”. Bo przedsiębiorca ma honor! Nie pozwoli się zwyczajnie okradać jakimś przegrywom!

Nie po raz pierwszy okazuje się, że w walce klas kapitaliści są o krok naprzód przed masami wyzyskiwanymi. To oni potrafią bardziej zdecydowanie i solidarnie, w sposób lepiej zorganizowany, stawać przeciwko ludziom, niż ludzie przeciwko nim. Potrafią skutecznie wodzić maluczkich za nosy ochłapami z pańskiego stołu, łapać ich w pułapkę najkrótszej perspektywy i dzielić marzeniami o błyskotkach. Nawet jeżeli będziemy się potrafili zjednoczyć, obudzimy się z ręką w nocniku. Globalnej katastrofie nie sposób już zapobiec – za późno. To już kwestia nadchodzących lat. Na naszych oczach będą dziać się dantejskie sceny.

Bądźmy szczerzy – tylko jedność klasowa uchroni nas przed osunięciem się w piekło. Solidarność i marzenie o świecie bezgranicznej równości to kościec aksjologiczny, który tym, co przetrwają, pozwoli budować lepsze społeczeństwo, gdy ludzkość będzie podnosić się z gruzów. A jeżeli się komuś się nie chce i nudzi go takie gadanie, to owszem, jest alternatywa: zdychać, podczas, gdy górny jeden promil będzie siedział w swoich bunkrach, chroniony przez armię androidów i oglądał to wszystko na żywo w transmisji prowadzonej z dronów. Chcecie, żeby śmiali nam się w twarz, gdy będziemy się zagryzać nawzajem?

Exit mobile version