Od dawna ignorowani i zwodzeni przez Ministerstwo Edukacji Narodowej, zirytowani nieskutecznością demonstracji organizowanych przez związki zawodowe nauczyciele rozpoczęli dziś oddolny protest. Wzorują się na strajku policjantów, którzy masowo biorąc zwolnienia lekarskie zmusili rząd do przyznania im podwyżek.
Począwszy od dziś nauczyciele, którzy chcą walczyć o prawdziwe, a nie fikcyjne podwyżki, idą na zwolnienia lekarskie. Akcja została wymyślona oddolnie, m.in. w grupach zrzeszających nauczycieli na Facebooku. Związek Nauczycielstwa Polskiego, który bezskutecznie upominał się o podwyżki, organizując w bieżącym roku kilka demonstracji pod siedzibą MEN, jest jej życzliwym obserwatorem.
– Nie znamy skali zjawiska, nie jesteśmy organizatorami tej akcji. Ale przyglądamy się jej i zachęcamy nauczycieli, żeby dbali o siebie i swoje zdrowie – skomentowała dla „Gazety Wyborczej” rzeczniczka prasowa największego nauczycielskiego związku Magdalena Kaszulanis.
Protestujący nauczyciele przypominają, że żaden zawód, którego wykonywanie w Polsce wiąże się z posiadaniem wyższego wykształcenia, nie jest obecnie tak nisko płatny. Podkreślają, że dobre wykonywanie pracy dydaktycznej i wychowawczej wymaga nieustannego rozwijania się i wiąże się z ogromnym wysiłkiem emocjonalnym. Przypominają, że ich praca nie kończy się wraz z z zakończeniem lekcji i obejmuje także przygotowywanie się do nich, sprawdzanie prac uczniów, wyjazdy na wycieczki i zielone szkoły, dyżury czy opiekę nad kołami zainteresowań i prowadzenie konkursów dla dzieci. Pedagodzy są również wściekli na minister Annę Zalewską za to, że najpierw wdrożyła niechcianą w środowisku i źle przygotowaną reformę, a potem uprawiała „propagandę sukcesu”, twierdząc, że oświata nie ma żadnych problemów, a pensje stale rosną, przekraczając nawet próg pięciu tysięcy złotych.
W rzeczywistości nauczyciel stażysta (na początku kariery zawodowej) może liczyć na wynagrodzenie 1751 zł netto. Po przejściu ścieżki awansu, dodatkowo wydłużonej pod rządami Zalewskiej, uzyskuje się wynagrodzenie 2824 zł brutto (nauczyciel mianowany) i 3317 zł brutto (nauczyciel dyplomowany, najbardziej doświadczony i wykształcony).
Pani Zalewska mówi, że dostaliśmy „znaczne podwyżki”. Ja dostałam w kwietniu ok. 70zl (dyplomowana, 4 kierunki studiów), moja pensja na rękę to obecnie 2900. Gdzie jest to 5,5tys. o których ona mówi? Gdzie jest podwyżka o tysiąc zł? #nauczyciele #Zalewska #deforma #kłamczucha
— KarolinaBB?????️??? (@KarolaBiBi) 17 grudnia 2018
Jaki zasięg przybrała akcja protestacyjna? Dane są na razie rozproszone. Wiadomo np. o dwunastu przedszkolach we Wrocławiu, które nie rozpoczęły normalnej pracy z powodu braku personelu. W Warszawie strajk objął do tej pory trzy szkoły. Protest ruszył także w niektórych placówkach w Bydgoszczy, Łodzi, Poznaniu, a także mniejszych miejscowościach, jak Drawsko Pomorskie czy Międzyrzecz.
Z poparciem dla nauczycieli wystąpiła w internecie partia Razem, która już wcześniej w swoim programie uwzględniała uzdrowienie sytuacji w oświacie m.in. poprzez podniesienie wynagrodzeń pedagogów.
Nauczyciele to świetnie wykształcona grupa zawodowa, bez której jako społeczeństwo po prostu nie dalibyśmy sobie rady. Czy żądają złotych gór, chcąc dorównać swoimi pensjami do średniej krajowej? https://t.co/0t25MNtgOy pic.twitter.com/44uUFil4FS
— Razem (@partiarazem) 17 grudnia 2018
Równocześnie sami nauczyciele byli podzieleni co do sensu strajkowania (co nie dziwi po latach ignorowania ich potrzeb przez kolejne rządy) i co do wybranej formy protestu. Część pedagogów uważa, że pójście na L4 jest zwyczajnie nieetyczne. Na Facebooku można również przeczytać komentarze nauczycieli, którzy są niezadowoleni z faktu, że ich grupa zawodowa nie umiała zmobilizować się na „prawdziwy strajk”.
Jutro o dalszych działaniach protestacyjnych ma dyskutować Zarząd Główny Związku Nauczycielstwa Polskiego.