Pierwszych negatywnych efektów PiS-owskiej reformy edukacji można oczekiwać już tej jesieni. Jak ocenia związek zawodowy nauczycieli, bez pracy może zostać nawet 15 tysięcy pedagogów.
Sławomir Broniarz w wypowiedzi dla „Gazety Wyborczej” stwierdził, że według danych spływających do Związku Nauczycielstwa Polskiego, „z pewnością zostanie zwolnionych 8 tysięcy nauczycieli”, ale istnieją obawy, że może ich być znacznie więcej. Powodem jest decyzja rządu, by cofnąć reformę poprzedniego rządu, obniżającą wiek szkolny do 6 lat. Jej efektem będzie o wiele mniej dzieci w systemie szkolnictwa, co spowoduje masowe zwalnianie nauczycieli. Jak podaje GW, w tym roku do klas pierwszych poszło 536 tysięcy uczniów, ale w przyszłym będzie ich o ponad połowę mniej – jedynie 200 tysięcy.
Nie jest wprawdzie jasne, czemu resort edukacji nie chciałby skorzystać z okazji i zachować nauczycielskie etaty, ale rozgęścić nieco klasy, co wzmocniłoby efektywność nauczania poprzez jego indywidualizację.
– ZNP proponował takie rozwiązania – mówi dla Strajk.eu rzeczniczka prasowa związku Magdalena Kaszulanis. – Ale MEN naszych propozycji nie uwzględnił. Ministerstwo w ogóle nie dostrzega tego problemu, a jak wskazujemy zagrożenia dla nauczycieli, to zwala winę na samorządy, że to tam podejmuje się decyzje o zwolnieniach. Mamy informację z niektórych miast, że oczekiwano powstania kilkudziesięciu klas pierwszych, a będzie ich ledwie kilka. W maju zatem spodziewamy się wypowiedzeń, bo to jest miesiąc tzw. „ruchu kadrowego” w szkołach.
MEN, jak pisze GW, uważa, że dzieci w systemie nie ubędzie, a nauczyciele mogą znaleźć zatrudnienie w przedszkolach. Problem tylko w tym, że przedszkola nie są subwencjonowane, więc ograniczają koszty jak mogą, a zaczynają najczęściej od osobowych.
Jeżeli ta sytuacja się utrzyma, zwolnienia będą stałym zjawiskiem towarzyszącym oświacie przez najbliższe 12 lat.