Site icon Portal informacyjny STRAJK

Niegościnny polski rynek pracy

facebook.com/PiotrSzumlewicz

Gdy pojawia się zarzut wobec polskich władz, że nie przyjmują uchodźców, zazwyczaj pada odpowiedź, że przecież gościmy setki tysięcy Ukraińców, co ma dowodzić naszej otwartości i solidarności wobec cudzoziemców. Faktycznie na polskim rynku pracy pojawia się coraz więcej ukraińskich migrantów. Niestety jednak często są oni dyskryminowani, a niekiedy padają ofiarami przemocy i okrutnego wyzysku.

Oksana – zatrudniona na czarno Ukrainka, dostała wylewu na terenie zakładu pracy. Jej pracodawca, zamiast zabrać ją do szpitala, wywiózł ją poza zakład i położył na ławce. Na policję zadzwonił, by zgłosić, że… znalazł na ulicy osobę pijaną. To jedna z wielu przerażających historii, które pokazują dramatyczny los pracowników ukraińskich w Polsce.

Już w 2016 roku Walk Free Foundation alarmowała, że Polska przewodzi na haniebnej liście krajów o największej liczbie niewolników w Europie. Autorzy raportu wskazywali, że dużą grupą niewolników w Polsce są Ukraińcy, brutalnie wykorzystywani przez polskich pracodawców. Co najmniej 20 proc. z nich pracuje na czarno. Brak legalnej umowy pozbawia ich możliwości korzystania z państwowej opieki społecznej, ubezpieczenia w razie wypadku podczas wykonywania pracy czy możliwości dochodzenia swoich praw w sytuacji, gdy pracodawca nie zapłaci im wynagrodzenia. Bardzo częstym problemem jest niewypłacanie im ostatniej pensji przed wyjazdem i poniżające traktowanie. Wielu z nich jest też szantażowanych przez pracodawców, że nie otrzymają prawa do przedłużenia pobytu.

Pracują głównie w branży budowlanej, rolnictwie, handlu detalicznym, sprzątają i świadczą usługi seksualne. Zatrudnieni w szarej strefie zazwyczaj nie są objęci kontrolami Państwowej Inspekcji Pracy i niewielu z nich działa w związkach zawodowych. Od niedawna przy OPZZ funkcjonuje Związek Zawodowy Pracowników Ukraińskich w Polsce, ale jego zasięg jest bardzo ograniczony, ponieważ większość migrantów z Ukrainy ma kilkumiesięczne kontrakty, w ramach których trudno im należeć do organizacji związkowych. Na etacie pracuje zaledwie kilkanaście procent z nich.

Pod koniec 2016 roku Narodowy Bank Polski przedstawił raport, z którego wynikało, że przeciętny dochód na rękę obywateli Ukrainy w aglomeracji warszawskiej wynosi zaledwie 2105 zł. Na dodatek średnio przebadany imigrant pracował 54 godziny tygodniowo, czyli kilkanaście godzin dłużej niż zatrudnieni na etacie Polacy. Do tego PIP alarmuje, że lawinowo rośnie skala niewypłacania im nawet tak żałosnych pensji. Migranci z Ukrainy pracują więc ciężko, długo i za małe pieniądze, a na dodatek coraz częściej są ofiarami przemocy. Oto nasza słynna „gościnność”.

Exit mobile version