„Każdy w tym społeczeństwie powinien sobie powiedzieć jasno: w Niemczech każdy akt tego rodzaju to wstyd” – powiedział w imieniu Angeli Merkel jej rzecznik Steffen Seibert. Wczoraj przed hamburską synagogą 29-letni Niemiec pochodzenia kazachskiego ubrany w wojskowy mundur zdzielił łopatą 26-letniego wyznawcę judaizmu tak, że został on ciężko ranny i znajduje się w szpitalu.
Przesłuchanie napastnika, schwytanego natychmiast, gdyż w Niemczech synagogi są chronione przez policję, niewiele dało, składał kompletnie niezborne zeznania. Dziś rano odwieziono go do zamkniętego zakładu psychiatrycznego z podejrzeniem ciężkiej choroby. W jego kieszeni znaleziono narysowaną na kartce swastykę, co mogłoby znaczyć, że napad ma podłoże ideowe skrajnej prawicy.
Hamburska policja wszczęła śledztwo w sprawie „próby zabójstwa o charakterze antysemickim”. Prawie równo rok temu, w żydowskie święta Jom Kippur w Halle doszło do nieudanego napadu na synagogę. Napastnikowi nie udało się wejść do środka, zabił więc przechodzącą kobietę i chłopaka jedzącego kanapkę, którzy nie mieli nic wspólnego z judaizmem.
Rząd niepokoi się wzrostem aktów antysemickich, które są według niego przede wszystkim dziełem pracy ideologicznej skrajnej prawicy, która w Niemczech jest antysemicka. „Nowy atak na żydowskie święto pokazuje potrzebę otwarcia debaty na temat antysemityzmu, głęboko zakorzenionego w społeczeństwie niemieckim” – mówił Felix Klein, który pełni w rządzie rolę komisarza ds. antysemityzmu.
Od obraźliwych słów po fizyczne ataki – w zeszłym roku zanotowano ponad 2 tys. takich aktów, czyli o 13 proc. więcej niż w roku poprzednim. Media zaliczają do nich niektórych manifestantów przeciw obostrzeniom antycovidowym, gdyż porównywali maseczki do żółtych gwiazd, które Żydzi musieli nosić w czasach hitleryzmu.