IG Metall – największy związek zawodowy w Europie – ogłosił właśnie serię jednodniowych strajków i głosowań w przedsiębiorstwach w sprawie dłuższych protestów od 8 stycznia. Takiej determinacji robotniczej nie widziano w Niemczech od 2002 r.. Powód: zatrudniacze kategorycznie odrzucają ideę 28-godzinnego tygodnia pracy.
Pomysł polega na umożliwieniu pracownikom, którzy mają np. małe dzieci lub krewnych/rodziców wymagających szczególnej opieki, redukcji czasu pracy z 35 do 28 godzin tygodniowo, bez utraty całości pensji za te 7 godzin. Formuła miałaby być ograniczona do okresu 2 lat, z gwarancją powrotu do pełnych 35 godzin.
Już w październiku związkowcy podkreślali, że „elastyczność” wymagana ciągle przez zatrudniaczy, mogłaby w końcu odnosić się do nich samych: „nadszedł czas wymagania adaptowania czasu pracy do sytuacji osobistej pracowników, a nie tylko do śrubowania zysków przedsiębiorców” – mówił wtedy szef IG Metall Jörg Hofmann na konferencji prasowej we Frankfurcie. Te zyski są zresztą olbrzymie, więc robotnicy nie widzą powodu, by koncerny dzieliły się nimi wyłącznie z akcjonariuszami.
Układy zawierane z zatrudniaczami w czołowych branżach największej gospodarki Europy, jak przemysł samochodowy, maszynowy i elektroniczny, służą często jako wzór dla innych branż i nawet innych krajów. Idea „elastyczności”, na której mogliby skorzystać również pracownicy, mogłaby więc zyskać popularność na naszym kontynencie. To budzi najwyższe zaniepokojenie stowarzyszeń zatrudniaczy, nie tylko w Niemczech.
Rainer Dulger, bardzo wpływowy szef Gesamtmetall (branżowa federacja przedsiębiorców), zgromił ten pomysł jako „zbyt kosztowny”, „niesprawiedliwy” i nawet „sprzeczny z prawem”, gdyż „regułą jest, że ten, kto pracuje mniej, zarabia mniej”. Popierają go niemieccy bankowcy, według których idea 28 godzin „spowoduje poważne szkody w gospodarce”.
Natomiast Gustav Horn, dyrektor Instytutu Badań Ekonomicznych fundacji Hansa Böcklera, zajął przeciwne stanowisko w tej dyskusji: jego zdaniem pomysł jest „bardzo nowoczesny”, gdyż jego zdaniem przystosowanie pracy do faz życia pracowników jest „cenne społecznie” i „opłaci się wszystkim”. Naturalnie zdenerwowało to konserwatystów, którzy będą musieli negocjować z socjaldemokratami sformowanie rządu, już i tak b. długie. Socjaldemokraci uważają, że postulat metalowców to „dobra rzecz”, choć na razie są w tej sprawie raczej ostrożni.