Ten spór zbiorowy trwa już trzy lata. I nie tylko nie widać jego końca, ale wyraźnie się zaostrza. Działające w PLL LOT związki zawodowe domagają się powrotu do zasad wynagradzania z 2010 roku. Wtedy wprowadzono niekorzystne dla pracowników zasady z powodu zapaści przedsiębiorstwa. Ale kryzys się już dawno skończył…
„Związki zawodowe działające w PLL LOT wyrażają zaniepokojenie pogłębiającym się konfliktem społecznym w spółce, apelują do prezesa zarządu PLL LOT Rafała Milczarskiego o poszanowanie praw pracowniczych oraz wyroków sądów RP” – wezwali w ubiegłym tygodniu związkowcy reprezentujący pracowników największego polskiego przewoźnika lotniczego. Pracodawca wciąż jednak nie chce spełnić ich podstawowego oczekiwania – przywrócenia regulaminu wynagrodzeń sprzed siedmiu lat. Przypomnijmy – w 2010 roku, kiedy LOT stał na krawędzi upadki, związkowcy zostali postawieni pod ścianą – albo zgodzą się na obniżenie pensji, albo spółka może upaść. Zgodzili się, a władze zawarły z pracownikami aneksy do umów, które miały obowiązywać do 2016 roku. W grudniu wygasły, jednak personel, za nielicznymi wyjątkami, wciąż jest wynagradzany według zasad terapii oszczędnościowej. Jednym z tych szczęśliwców, którzy wygrali sprawę w sądzie i dostają wyższe pensje jest Grzegorz Włodek, pracownik LOT z 33 letnim stażem. Mimo to, jako związkowiec, aktywnie walczy o prawa swoich kolegów i koleżanek.