Obecnie mówi się o 49 śmiertelnych ofiarach ataku na dwa meczety w Christchurch w Nowej Zelandii i co najmniej 50 rannych. Atak był zorganizowany, celowy i skierowany wyłącznie przeciwko społeczności muzułmańskiej.
Nowa Zelandia, do tej pory kraj jawiący się jako oaza spokoju wobec wstrząsów światowych jest w szoku. Prawicowi ekstremiści, oszaleli z nienawiści do imigrantów i muzułmanów wcielili w życie swój od dawna przygotowywany plan: zabijanie z zimną krwią niewinnych ludzi.
Na razie znane jest imię i nazwisko jednego z napastników: to Brenton Tarrant, prawicowy ekstremista z Grafton w Australii, znany policji, choć do tej pory niekarany. Dzień przed atakiem opublikował w mediach społecznościowych 87-stronnicowy anyimigrancki i antymuzułmański manifest, w który swoje działania nazwał aktem terroru i wzywał do obrony przed „najeźdźcami”. Swoje zbrodnicze działania dokumentował na żywo przy pomocy kamery. Tarrant jest obecnie poszukiwany, zaś jedną kobietę i trzech mężczyzn, których danych policja nie podaje, zatrzymano.
Atak przeprowadzono, jak sądzą policyjni komentatorzy, w sposób skoordynowany i zaplanowany w dwóch meczetach w Christchurch o godzinie 13.40 (2.40 polskiego czasu). Sprawcy strzelali do bezbronnych ludzi, potem dobijali rannych. W momencie ataku na meczet Al Noor na Dens Avenue przebywało w nim około 200 osób. Policyjna interwencja tylko wzmogła strzelaninę. W tym meczecie zginęło najwięcej ludzi. Drugim obiektem ataku terrorystów był meczet na przedmieściach Christchurch. Policja ogłosiła, że zneutralizowano kilka ładunków wybuchowych rozłożonych w okolicach miejsca zamachu.
Premier Nowej Zelandii, Jacinda Ardern stwierdziła, że dzień ataku jest jednym z najczarniejszych dni w historii Nowej Zelandii.
– Nasze myśli i modlitwy zwrócone są ku ofiarom tragedii. Christchurch był ich domem. Możliwe, że dla wielu z nich Nowa Zelandia nie była domem, ale była ich wyborem – powiedziała premier.