Opozycji udało się po 10 dniach ulicznych protestów zmusić do dymisji nowo mianowanego premiera Serża Sarkisjana, lecz teraz chce odsunąć od władzy jego partię, która ma większość w parlamencie. Dziś w Erywaniu, stolicy kraju, lider opozycji Nikoł Paszynian podczas kolejnej demonstracji wezwał rządzącą Republikańską Partię Armenii do „kapitulacji” i ogłosił, że jest „gotów kierować krajem”. Obie strony konfliktu szukają mediacji w Moskwie.
„Jeśli Partia Republikańska bezczelnie wyznaczy swego kandydata na premiera, naród natychmiast otoczy budynki parlamentu i rządu” – przestrzegał dziś 42-letni Paszynian na stołecznym wiecu. Paszynian mógłby zostać premierem tylko, gdyby większościowa partia nie wystawiła żadnego kandydata, a część jej posłów zagłosowała za nim.
W tej skomplikowanej sytuacji do Moskwy polecieli dziś „na konsultacje” wicepremier Armen Geworkian i minister spraw zagranicznych Eduard Nalbandian. Paszynian z kolei był wczoraj w ambasadzie Rosji w Erywaniu, by rozmawiać o „sytuacji w mieście i w kraju”.
Do tej pory Rosja trzymała się z boku armeńskiego kryzysu politycznego, mówiła o „wewnętrznej sprawie Armenii”. Wczoraj do prezydenta Armena Sarkisjana dzwonił prezydent Putin i obaj wezwali wszystkie armeńskie siły polityczne do „umiarkowania i odpowiedzialności”. Według ambasady rosyjskiej, „sytuacja powinna zostać uregulowana w zgodzie z porządkiem konstytucyjnym”.
Nikoł Paszynian zostanie wystawiony jako kandydat na premiera przez opozycyjny blok „Jelk”. To on był organizatorem i liderem trwających od 13 kwietnia manifestacji antyrządowych. Protesty zaczęły się, kiedy rządząca partia nominowała na premiera Serża Sarkisjana, wcześniej dwukrotnego prezydenta. Sarkisjan pod wpływem demonstracji podał się do dymisji, teraz opozycja uskrzydlona tym zwycięstwem chce przejąć władzę. Paszynian domaga się przedterminowych wyborów do parlamentu w nadziei zdobycia większości, ale premierem pragnie być już teraz. Wyjaśni się to 1 maja, po parlamentarnym głosowaniu.