Site icon Portal informacyjny STRAJK

Nowe niewolnictwo w imię ekologii

Wczoraj Stowarzyszenie Miasto Jest Nasze zaproponowało wspaniałe rozwiązanie by ograniczyć korki w miastach, emisje CO2, hałas i liczbę samochodów na stołecznych ulicach. W raporcie „Dzika logistyka miejska” opublikowali kilka świetnych rozwiązań dla kurierów, właścicieli firm kurierskich, no i w ogóle, dla nas wszystkich, obywateli i obywatelek z macicami lub bez. Można będzie ciąć koszty, a Warszawa odetchnie. Najbardziej rewolucyjnym „ekopomysłem” jest propozycja dla samych pracowników wożących paczki właśnie.

Kurierzy na rowery! Rowery są tanie, ekologiczne, można sto kilogramów przewieźć nowoczesnym rowerem cargo. A wszystko to napędzane jedynie siłą mięśni nóg kuriera. Zwykle z Indii lub Pakistanu, bo tych jest najwięcej i można im płacić najmniej. Tak jak w Uber Eats, gdzie kurierzy zazwyczaj poruszają się pieszo. Jakie to rewolucyjne i ekologiczne! Bardzo niewiele CO2 produkuje kurier, który na nogach albo transportem publicznym taszczy wielki plecak z pyszną szamką na wynos dla swojego zgłodniałego klienta. Doskonałe i tanie rozwiązanie. Rower cargo ma przyczepkę, do której można załadować 100kg towaru. Niech wożą, niech pedałują Tamką w górę i w dół, niech mkną przez korki warszawskie, niech mokną w deszczu, w spalinach (o ileż mniejszych już teraz), chłodzie i mrozie. Dla nas wszystkich, dla wspólnego dobra i czystego powietrza.

Post ilustruje zdjęcie uśmiechniętego Jana Mencwela ciągnącego dwoje dzieciaczków i choinkę na przyczepce za rowerem. Można? Można- mówią aktywiści Miasto Jest Nasze. Otóż nie, nie można. Nie można cofnąć się do czasów niewolnictwa, odebrać ludziom tego minimalnego komfortu pracy, jaki daje samochód. Wszyscy stoją w korkach? Kurierzy też, ale przynajmniej są w cieple.

Dlaczego propozycja MJN jest skierowana akurat do tej grupy? Do osób na samym dole łańcucha pokarmowego? Czym innym jest rowerowa propaganda skierowana do ludzi, żeby dojeżdżali i wracali z pracy rowerem, żeby korzystali z transportu publicznego, a czym innym dokładanie innym ciężkiej tyrki, jeżdżenia cały dzień rowerem z paczkami, o maksymalnej wadze 100kg, a pewnie i więcej się upchnie, bo wiadomo jak to jest – pieniądz jest pieniądz.

Kurierzy rowerowi to zazwyczaj młode, silne chłopaki, którzy swoją pracę traktują raczej jako wyzwanie i test sprawnościowy, ewentualnie jako pracę na chwilę (bo innej nie było) i raczej mało kto jest w stanie taką robotę wykonywać latami, bo po prostu zdrowia nie starczy. Ile osób straci pracę, jeśli chory pomysł wszedł by w życie? Prawie każdy jest w stanie prowadzić samochód i rozwozić paczki. A tylko niewielka grupa siłaczy jest w stanie robić to samo przy pomocy roweru cargo obciążonego ładunkiem. Ile kursów rowerem, ile kilometrów i kilogramów można zrobić w 8 godzin? Czy stawki pójdą w górę, za trudniejsze warunki pracy? Szczerze wątpię.

Niedawno w Gazecie Wyborczej opublikowano reportaż, jak koszmarna jest praca kurierów, szczególnie w okresie przedświątecznym, kiedy zamówień jest najwięcej. Zabierzmy im samochody, rowerami zrobią to szybciej.

Jan Mencwel z MJN nie zgadza się ze mną. Uważa, że kurierom w to graj i będą zachwyceni: „Trudniej pod jakim względem? Nie muszą stać w korkach i szukać miejsca do parkowania – to ułatwienie czy utrudnienie? ?”

Dołóżmy ludziom fizycznej tyry, bo nasze czyste powietrze i mniejsze korki są wartością większą, niż ludzkie zdrowie i godne warunki pracy – tak rozumiem ten pomysł. Może jest on świetny, ale na pewno skierowany nie do tych co trzeba.

Exit mobile version