W punkcie czwartym Oświadczenia Rady Konferencji Episkopatu Polski ds. Apostolstwa Świeckich w sprawie narzucania ideologii LGBT zamieszczono prośbę do Boga, aby ten „chronił nas przed upodleniem”. Niestety, wygląda na to, że episkopat nie doznał boskiej łaski w tym zakresie, albowiem dokument ten, wydany 5 lipca Anno Domini 2019, jest zlepkiem horrendalnie upodlających jego autorów bredni.
Jeżeli specjaliści od porządku katolickiego chcą się skutecznie bronić przed hańbą intelektualną i moralną, to muszą albo skuteczniej się modlić, albo – polecam – ogarnąć trochę temat zanim wydadzą jakiś stanowczy komentarz.
Oprócz tego, że biskupi naćkali w tym oświadczeniu typowych dla siebie głupot, to widać wyraźnie, że nie wiedzą zupełnie o czym jest mowa. Zawarte w nim zostało stwierdzenie jakoby przeprowadzano jakiś „atak” „na pracownika IKEI, który nie życzył sobie w miejscu pracy” indoktrynacji LGBT”. Dalej czytamy lament o tym jak to „agresja”, „pogarda”, a nawet „odmawianie niezbywalnych praw”. W jednym tylko zdaniu zawarte zostało tyle bzdur, że można to potraktować jako eksperyment w zakresie, hm, propagandy kompaktowej.
Oczywiście, nikt nikt nie „przypuścił ataku” na „pracownika IKEI” (jeśli już, to raczej na IKEĘ), jak chcieliby to widzieć autorzy tego oświadczenia. Przepisywali z Twittera Rafała Ziemkiewicza czy z wPolityce.pl? To w obronie rzeczonego pracownika, coraz to głupsi prawicowi działacze i dziennikarze rwą koszule. Mało tego, facet ten jest ponoć „odzierany z godności ludzkiej”. Na czym to polega pozostaje tajemną wiedzą biskupów. Zapewne atak polega na zwolnieniu tego człowieka z pracy, które rzekomo miało wynikać z faktu cytowania przezeń Biblii i opierania się „indoktrynacji LGBT”.
Zacznijmy może od ustawicznie powtarzanego kłamstwa, jakoby do zwolnienia „Pana Tomasza”, któremu episkopat „gratuluje” „odwagi w wyznawaniu i obronie wiary w codziennym życiu”, doszło ze względu na jego upodobanie do obleśnych cytatów. Nieprawda. Stało się tak dlatego, że dopuścił się ów ewidentnego aktu dyskryminacji, której polskie prawo zabrania. Gdyby biskup jeden z drugim przeczytali art 18(3a) Kodeksu pracy, dowiedzieliby się z niego, że każdy pracownik powinien być traktowany tak samo, bez względu na jakieś jego cechy, np. orientacja psychoseksualna.
Jeżeli „Pan Tomasz” za pomocą narzędzia do służbowej komunikacji zamieścił jakieś cytaty z dzieł religijnych, z których wynikała afirmacja postulatu karania śmiercią za nienormatywną tożsamość płciową, to trzeba przyjąć do wiadomości, że naruszył prawo: dyskryminuje i czyni uszczerbek na godności swoich homoseksualnych kolegów z pracy.
Pracodawca ma obowiązek zadbać o to, aby nikt z załogi nie stał się obiektem „niepożądanych zachowań, których celem lub skutkiem jest naruszenie godności pracownika i stworzenie wobec niego zastraszającej, wrogiej, poniżającej, upokarzającej lub uwłaczającej atmosfery” – art. 18(3a) § 5 pkt 2 Kodeksu pracy. Wyrzucił więc „Pana Tomasza” po tym, jak ten poszczuł Biblią na służbowym forum. Nie za poglądy czy przekonania, jak głosi propagandowa otulina rządu i „Solidarność”, ani nie za obstrukcję „strategii marketingowej swojej firmy” jak twierdzi prasa symulująca lewicowość. Gdyby „Pan Tomasz” wklejał sobie te cytaty na Wykopie czy Facebook-u, to można by po prostu uznać go za głupka, ale gdy jest się pracodawcą, a ktoś odpala takie petardy w miejscu pracy, to nie można nie reagować.
To raz. Dwa, nie jest możliwa żadna „indoktrynacja LGBT”. Tak samo jak homseksualizmem nie można się zarazić, tak nie można się go nauczyć, ani nikogo do niego przysposobić. Homoseksualistą się nie zostaje, homoseksualistą się jest od urodzenia, albo – wykonam ukłon specjalnie w stronę panów w sutannach – od chwili poczęcia. To co biskupi i prawicowa nawała nazywa „indoktrynacją” jest najczęściej po prostu zwykłą informacją, albo afirmatywnym działaniem zmierzającym do stworzenia bardziej przyjaznej atmosfery dla osób nieheteronormatywnych. Jedynym pedagogiczno-propagandowym skutkiem tego może być zmiana czyjegoś agresywnego nastawiania wobec osób LGBT na obojętne lub pozytywne. Czasem temat ten pojawia się na pracowniczych spotkaniach czy szkoleniach. Biskupi nazywają to „spotkaniami agitacyjnymi”, które ponoć przeprowadzane są „także z zagranicznymi aktywistami, w pomieszczeniach firmowych”.
„Agitacja” ta polega na ogół na tym, że potencjalnym „Panom Tomaszom” wszelkich wyznań po prostu wybija się z głowy obraźliwe traktowanie kolegów i koleżanek z pracy z powodu ich orientacji, wyznania, koloru skóry itp. Pytanie – dlaczego kościół katolicki w Polsce jest temu przeciwny? Dlaczego episkopat broni głupich, agresywnych i obraźliwych zachowań? Dlaczego prostą i logiczną decyzję o zwolnieniu z pracy kogoś, kto wzywa do zabijania swoich kolegów z pracy traktuje jako jakiś zorganizowany lobbing o ukrytych celach? Niechby chociaż powiedział jakich!
Brak w oświadczeniu tej informacji, ale jest za to wiele innych „ciekawostek” na temat tego, jak globalna hydra ds. „narzucania ideologii LGBT” konspiruje przeciw polskiej młodzieży. Biskupi deliberują nad tym w dwóch akapitach. „…niepokoi zachowanie wielu nauczycieli wobec dzieci i młodzieży, nacechowane propagandą zachowań LGBT […] Organizuje się w szkole wyjścia do teatru na sztuki wyjątkowo obsceniczne, które niszczą wrażliwość erotyczną młodych. Na lekcjach, pod pozorem nauki języków obcych młodzież zmuszana jest oglądać i dyskutować o filmach odzierających z intymności” – piszą trwożliwie purpuraci. Fakt, iż wykryli oni macki tęczowej ośmiornicy nawet na lekcjach nauki języków obcych świadczy o doprawdy bogatej fantazji, której skłonny jestem im nawet trochę pozazdrościć. Żałuję jedynie, iż znów została ona wykorzystana w ten szkodliwy i świniowaty sposób, tj. siejąc pochwałę agresywnych zachowań i postaw wobec jakiej grupy ludzi, którzy niczym kościołowi powszechnemu, czy wierze katolickiej nie zawinili. Dla episkopatu problemem jest po prostu to, że oni istnieją i że, także w Polsce, ludzie, firmy i instytucje to zauważają.
„Kto antagonizuje i rozpala emocje, ten nie służy Bożej sprawie. Prosimy o działania wyważone, zrodzone w sercach pełnych pokoju i miłości. Prosimy o opamiętanie” – czytamy w oświadczeniu.
To może zabierzecie te swoje wstrętne, szczujne łapska precz od klawiatur? To będzie dobry początek.