Wczoraj w przerzedzonym Parlamencie Europejskim (PE) minutą ciszy uczczono śmierć Afroamerykanina George’a Floyda. Tę nieco spóźnioną uroczystość zepsuła 71-letnia deputowana Pierrette Herzberger-Fofana, pochodzenia malijsko-senegalskiego, która doktoryzowała się w Niemczech z kobiecej literatury frankofońskiej w Afryce, a we Francji z niemieckiej socjolingwistyki, i w zeszłym roku dostała się do PE reprezentując niemieckich Zielonych. Już wszystko zostało odfajkowane, amerykańska policja potępiona, gdy Herzberger-Fofana zabrała głos.
Opowiedziała, co jej się właśnie przydarzyło pośrodku zachodniej Europy, na Dworcu Północnym w Brukseli. Zobaczyła, jak dziewięciu policjantów-robocopów wyżywa się na dwóch młodych czarnoskórych, więc wyciągnęła telefon i zrobiła zdjęcie. Policjanci to zauważyli i choć nie zrobiła niczego nielegalnego ruszyli do niej kupą, by ją gwałtownie rozpłaszczyć na ścianie, tak, że mało nie straciła zębów, rozstawić nogi, przydusić, obmacać i wyrwać jej torebkę. Zanim policjanci zorientowali się, że rzeczywiście jest euro-posłanką, jak próbowała im bezskutecznie uświadomić, została zniewolona, poturbowana i skrajnie upokorzona.
Na koniec swej relacji usiadła i rozpłakała się. Zaskoczeni europosłowie zareagowali w końcu oklaskami, które szybko zgasły, bo zabrzmiały jakby niestosownie. Przewodniczący PE David Sassoli obiecał zaraz, że zwróci się do władz belgijskich o wyjaśnienia. A policja, jak to policja, odpowiedziała dziś, że zbada sprawę, ale już stwierdziła, że „weryfikacja tożsamości” była zgodna z przepisami i „agresji nie było”. Tak sie składa, że tego samego dnia w Paryżu, pod koniec wielkiej manifestacji personelu medycznego, jeszcze większa kupa policjantów rzuciła się na 51-letnią pielęgniarkę pochodzenia północno-afrykańskiego Faridę C., bo gdy zaczęli gazować tłum, pokazała im podwójnego faka.
Do tego dwa razy próbowała bezskutecznie dorzucić do nich kamykami, nie widząc drugiego oddziału policji szarżującego z tyłu, który zaraz gromadnie rozpłaszczył ją na ziemi. Jest to ceniona, oddana pracownica oddziału geriatrycznego jednego z podparyskich szpitali, która sama przeszła covid-19 i której wyraźnie puściły nerwy. Ma ledwo trochę ponad półtora metra wzrostu i nie wygląda groźnie, ale z konfrontacji z kupą robocopów wyszła okrwawiona. Wrzucono ją na dobę do dziury i ma być we wrześniu sądzona za obrazę i rzucanie. Teoretycznie nie powinna iść do więzienia, gdyż policjant sfilmowany w zeszłym roku, jak rzucał w tłum „żółtych kamizelek” kostką brukową (taką dużą, uliczną, więc wyglądało to raczej na pchnięcie kulą), dostał tylko 2 miesiące w zawiasach, bez odnotowania, że karany, by mógł dalej służyć rządowi. Ale różnie może być.
Akurat ów policjant od kostki-kuli stanowi połowę francuskich policjantów ukaranych za bezsensowną i bardzo groźną przemoc w czasie manifestacji „żółtych kamizelek” i innych protestów społecznych od jesieni 2018 r. Złożono w tym czasie prawie tysiąc udokumentowanych skarg na przemoc policji, z czego „policja policji” (IGPN) przyjęła blisko 400, a z tego do dzisiaj dwóch policjantów zostało ukaranych i nie wygląda, by miało być ich więcej. Wynika z tego, że pozbawianie manifestantów oczu, rąk lub nóg jest legalne, zupełnie jak duszenie. Co prawda francuski rząd na fali oburzenia losem George’a Floyda zakazał policyjnej techniki duszenia, lecz ta delegalizacja trwała raptem tydzień, gdyż po kilku demonstracjach policjantów domagających się możliwości duszenia, przywrócono je. Ludzie mogą manifestować latami, by nic nie zyskać, ale policja to co innego.
Co do policyjnego rasizmu: dziś rano oficjalny organ francuski (CNCDH – Państwowa Komisja Konsultatywna Praw Człowieka) złożył premierowi swój raport za ubiegły rok, który był zresztą gotowy już marcu, jeszcze przed głośną sprawą amerykańskiego rasizmu. Raport ów ujawnia pewien paradoks istniejący w innych zachodnich krajach. Kiedy się mierzy tolerancję ogółu, osoby czarnoskóre wypadają w oczach większości najlepiej ze wszystkich mniejszości, są wręcz lubiane. A jednocześnie report przedstawia dowody, że na co dzień jest to mniejszość ze wszystkich najbardziej pogardzana, lekceważona, upokarzana i dyskryminowana. I to widać w internecie, na stadionach, w urzędach i na policji, która może dosłownie bić i nawet zabijać całkiem bezkarnie. Innymi słowy, eurodeputowana Herzberger-Fofana miała szczęście.