Zgodnie z zapowiedziami związku zawodowego pracowników naziemnych Verdi, 27 kwietnia przerwali pracę strażacy, kontrolerzy bagażu i pasażerów.
To wystarczyło, żeby uziemić znaczną część lotów tak potężnej linii, jaką jest Lufthansa. Odwołano 895 lotów. Do strajku przystąpiła znacząca większość zatrudnionych. Stoją lotniska we Frankfurcie nad Menem, Duesseldorfie, Kolonii, Bonn, Dortmundzie i Hanowerze. To z kolei spowodowało perturbacje dodatkowo na lotniskach w Berlinie, Lipsku i Dreźnie.
– Jesteśmy bardzo zadowoleni z przebiegu akcji. W strajku bierze udział od 80 do 90 proc. pracowników – powiedział przedstawiciel związku Verdi Uwe Schramm.
Strajk pracowników lotnisk niemieckich ma podłoże płacowe. Związek zawodowy Verdi zażądał podwyżki o 6 proc., pracodawcy oferowali 3 proc. brutto, co oznacza, podwyżkę realną o 1,8 proc., co z kolei praktycznie jest równoznaczne z realnym spadkiem płacy.
Negocjacje związkowców z pracodawcami ciągną się już od kilku miesięcy. Verdi ma nadzieję, że zastosowana radykalna forma protestu, która przynosi Lufthansie wymierne straty, nieco zdyscyplinuje pracodawców i skłoni do szybszego zawarcia korzystnego dla pracowników układu. Pierwsza tura rozmów zacznie się już jutro, a Uwe Schramm twierdzi, że w ciągu dwóch dni powinno być osiągnięte porozumienie.
W przypadku niepowodzenia rozmów strajki solidarnościowe zapowiedzieli związkowcy z przedsiębiorstw komunikacji miejskiej, zakładów oczyszczania miasta, niektórych klinik, a nawet przedszkoli.