W polityce międzynarodowej bardzo wiele mogą zmienić tygodnie, dni i nawet godziny. Od chwili ataku Putina na Ukrainę wszelkie opcje dyplomatyczne straciły sens – dopóki Rosja nie zatrzyma swojej zbrodniczej inwazji. Tymczasem międzynarodowa lewica, która przez wiele lat kompletnie ignorowała rosyjski imperializm ma obecnie wielki problem, żeby wyjść poza perspektywę wyłącznej krytyki NATO i imperializmu amerykańskiego.
Przejawem tego zaślepienia i ignorowania ukraińskiego prawa do niepodległości jest chociażby tekst, który dla Foreign Policy in Focus napisała Phyllis Bennis, a pod którym na Twitterze podpisała się też Naomi Klein. W swoim wywodzie Bennis opowiada się za samą dyplomacją, sprzeciwia wszelkim sankcjom i opisuje je jako nieskuteczne, a następnie dochodzi do wniosku, że konieczne są rozmowy i natychmiastowe zawieszenie broni.
Brzmi pięknie i przekonująco… Jedyny problem polega na tym, że putinowska Rosja nie zawiesza ostrzału rakietowego w uznaniu pięknych słów zachodnich publicystów. Wie to zresztą każdy, kto nie bagatelizuje dążeń i geopolitycznych ambicji Putina, bo imperializm rosyjski jest imperializmem książkowym. Protestujących przeciw wojnie zamyka do więzień.
Czy gdyby dziś wybuchała hiszpańska wojna domowa, to zachodni aktywiści też wzywaliby do dyplomacji i oddania Hiszpanii faszystom zamiast walki z faszyzmem o hiszpańską wolność???
Siłowe rozszerzanie własnego terytorium ma w przypadku Rosji takie samo uzasadnienie, jak w przypadku każdego innego kraju – żadne. To ostatni moment na zweryfikowanie przestarzałych, chorobliwie symetrystycznych stanowisk i od dawien dawna błędnych strategii, które w imię walki z jednym imperializmem skłaniały ku ignorowaniu innych.
Istnieje szereg czynników, które razem powodują, że zachodnia prawica i lewica często nie przejmują się prawem do samostanowienia wschodnioeuropejskich narodów. Po pierwsze: bycie w centrum odległych i bezpiecznych państw stymuluje ogólną obojętność w stosunku do dalekich konfliktów i wojen. Po drugie: lokalna walka klasowa (np. przeciwko zbrojeniom i imperializmowi), która nieustannie toczy się w USA utrudnia rozpoznanie sytuacji w zniuansowanej i wielopoziomowej rzeczywistości poza granicami. Po trzecie: bardzo długo ignorowano rosyjską mocarstwowość, ponieważ część zachodnich sił uznała, że potrzebny jest jej właśnie jakiś symetryzm: tzn. uznano (i świadomie, i nieświadomie) że potencjalną drogą do osłabienia jednego imperializmu (własnych przeciwników politycznych) jest wspieranie innych imperializmów. W ten sposób świat miał się stać magicznie bezpieczniejszy.
Niestety świat nie jest bezpieczny za sprawą Putina i jego roszczeń. Jest gorzej: to właśnie agresywna polityka nacjonalistycznej Rosji zagraża dziś globalnemu bezpieczeństwu. To Putin wzniecił pożar w Europie.
Oczywiście, że za każdą konkretną sytuacją stoją niesamowite labirynty zdarzeń, cała historia świata i milion dialektycznych oddziaływań. Ale to nie czas ani miejsce żeby analizować każdy szczegół i cofać się do roku 1997, żeby udowodnić, że ktoś kiedyś to wszystko zaczął, a uśmiechnięty prezydent Bush chwalił Putina podczas ich pierwszych spotkań. Jest przecież oczywiste, że Zachód jest również współodpowiedzialny za obecną sytuację w Ukrainie. Jest jasne, że hipotetyczna polityka zagraniczna realizowana przez np. prezydenta Berniego Sandersa mogłaby być inna i być może mogłaby zapobiec obecnej sytuacji. I oczywiście, że popełniono wiele błędów, bo inaczej przecież nie doszlibyśmy do momentu, kiedy rosyjskie bomby spadają na Kijów.
Przecież tej wojnie przyglądano się przez całe lata. Przez całe lata ignorowano ukraińskie ambicje europejskie. Przez całe lata ignorowano sprzeczności, które tylko narastały i budowano kapitalizm finansowych oligarchii. Przez dekady liczono na to, że Rosja nic nie zrobi, a Ukraina poradzi sobie najmniejszym dla Zachodu kosztem i przy niezagrożonych interesach splecionej z rosyjską oligarchią europejskiej elity. Niemcy, Włochy, Węgry… Politykę ekonomiczną całych europejskich państw opierano na współpracy z rosyjską skrajną prawicą. Putin siedział przy wspólnym stole z prawie wszystkimi europejskimi przywódcami i wsadzanie do więzień aktywistów LGBTQIA+ nie stanowiło tu większego problemu. Czerpano z tego zyski, budowano sojusz ze zwolennikami Putina na całym świecie, a nawet pozwolono im wpłynąć na wynik wyborczy w USA.
Amerykańska lewica wydaje się nie rozumieć, że nawet zamach stanu, którego prawie dokonano na Kapitolu był rezultatem oparów tej samej ideologii, którą generuje Putin. Cały Donald Trump był projektem instalacji amerykańskiej wersji Putina, a obecnie ten były prezydent nie kryje nawet swoich zachwytów nad rosyjską agresją. Zapewne uważa też, że Putin ma wszelkie racje i bez żadnych sankcji wręczyłby mu Ukrainę…
Zachodniej lewicy bardzo brakuje dziś świadomości, że rosyjska imperialistyczna prawica to siła o skali międzynarodowej, która nie stanowi żadnej „uczciwszej przeciwwagi” dla globalnego imperializmu, lecz jest jego częścią; jest wylewem najbardziej reakcyjnych sił, które wygenerował wielkorosyjski, skrajnie prawicowy nacjonalizm. To pogrobowcy i krewni rosyjskiego religijno-nacjonalistycznego feudalizmu i sił, którym marzy się powrót do Rosji rządzonej przez wieczny carat. W swoim wystąpieniu sprzed paru dni Putin wprost odmówił przecież prawa do istnienia wszystkim państwom, które powstały w wyniku rozpadu Związku Radzieckiego. Jeszcze więcej: on zażarcie krytykuje nawet bolszewików, bo wie, że pierwotnym celem wielu z nich (tych, których zamordować musiał Stalin) było szerzenie niepodległościowego socjalizmu, który z jego imperialistycznymi ambicjami nie ma absolutnie nic wspólnego. To trzeba przyswoić.
Kto dziś zakazuje Putinowi wstrzymać ostrzał??? Zwykli ludzie broniący Kijowa lub ukrywający się przed bombami w kijowskim metrze? Złowieszcze NATO? Wymyślona przez niego rosyjska racja stanu, która wymaga zajęcia Ukrainy? Ewentualny kontratak Zełenskiego na Moskwę? To przecież Rosja zerwała rozmowy dyplomatyczne i zignorowała inne rozwiązania. Putin do ostatniego dnia okłamywał Europę i zaprzeczał swoim planom. Ośmieszał wręcz starania Francji i innych europejskich państw, które do ostatniej chwili pragnęły zapobiec rozlewowi krwi i starały się o kolejne rozmowy.
Fakt, że lewica w USA znajduje się w defensywie w stosunku do prawicowego kompleksu militarno-przemysłowego nie oznacza, że wszelkie zaangażowanie Stanów Zjednoczonych na świecie jest zawsze błędne, a wszyscy przeciwnicy NATO mają bardziej uzasadnione racje i interesy. W tym wypadku po prostu ich nie mają. Jeśli chcemy dyplomacji z imperializmem, to nie na jego warunkach. I nie porzucajmy tych, którzy się mu zbrojnie przeciwstawiają. Inaczej Ukrainę spotka los Kurdów, których ostatecznie praktycznie porzucono.
Kolejny mit, który należy obalić to pełna neutralność rosyjskiego społeczeństwa.
Sankcje gospodarcze, które uderzą w Rosję i skłonią rosyjskie masy do walki z rządem Putina nie są ani amoralne, ani błędne. Już teraz pierwsi rosyjscy parlamentarzyści zabierają krytyczny głos wobec działań Putina. I robią to właśnie pod wpływem międzynarodowej presji. Wojna zasługuje na odpowiedź. Analogicznie: w Stanach Zjednoczonych krytyka imperializmu i hegemonii Wall Street również narasta wraz z fatalnym zarządzaniem pandemią, rosnąca inflacją i pogarszającymi się warunkami życia. Działania przeciwko inwazji i bombardowaniom muszą dotknąć tych, którzy głosują na polityków aprobujących te bombardowania.
Jeśli sankcje byłyby właściwe wobec pinochetyzmu – to są też właściwe wobec putinizmu.
Wszelkie zmiany wolnościowe, emancypacje i nawet antysystemowe rewolucje wybuchają wtedy, kiedy społeczeństwa przestają czerpać profity z życia w imperialistycznej konfiguracji i systemie, który w zamian za imperializm oferuje im jakieś korzyści. Są kryzysy, które są zasłużone. Rosyjskie społeczeństwo jest politycznym podmiotem i sankcje w stosunku do Rosji muszą być jak najdotkliwsze. Taki sam los powinien zresztą spotkać każde państwo działające imperialistycznymi metodami. Ropa nie powinna być tańsza, bo twój rząd zlikwidował gdzieś bombami Ukrainki lub Irakijczyków.
Zachód ma wciąż bardzo wiele do zrobienia. Odcięcie Rosji od systemu transakcji bankowych jest dopiero pierwszym poważnym znakiem, że walka z rosyjskim imperializmem może być dla Zachodu ważniejsza niż jego tymczasowe kapitalistyczne zyski. Zgodnie z propozycją polskiej lewicy natychmiastowo umorzony powinien zostać również długi publiczny Ukrainy. Jak podaje Grzegorz W. Kołodko – kolejna rata tego długu to prawie miliard dolarów, który Ukraina ma zapłacić już w marcu.
Ukrainie należy się wszelka pomoc, którą otrzymałoby samotne państwo walczące o niepodległość w obliczu imperialistycznej napaści. Polska zachowuje się w tym względzie wzorowo i z niesamowitą odpowiedzialnością otwiera się na wszystkich uchodźców z Ukrainy. Miejmy przy okazji nadzieję, że będzie to otwarcie zupełnie nowego rozdziału w historii traktowania uchodźców przez Zachód.
Dziś niezbędne jest wspieranie Ukrainy w jej walce o niepodległość i zatrzymanie rosyjskiej inwazji. A stanowisko pt. „po prostu oddajmy Putinowi całą Ukrainę, bo tego wymaga światowa dyplomacja” ma skandalicznie imperialistyczne podstawy, których lewica w Europie nie może akceptować i nie zaakceptuje. To paternalistyczny colonialsplaining. Na taką narrację nie może być już miejsca. Podobnie cały czas działał przecież prawie cały Zachód i dokładnie przez ten dyskurs Ukraina czuła się i nadal czuje się opuszczona. Z tego powodu w pełni zrozumiałe są dziś słowa ukraińskich osób od prawa do lewa, które jak aktywistka Nina Potarska mówią, że czują się pionkami w rozgrywce mocarstw, że czują się porzucone i pozbawione międzynarodowego wsparcia.
Oczywiście: końcowym celem wszystkich starań muszą być rozmowy dyplomatyczne. Celem numer jeden jest zawsze zawieszenie broni, jest globalny pokój.
I naprawdę nikt nie ma co do tego wątpliwości. Wszelkie działania polityczne muszą mieć też oczywiście na uwadze powstrzymanie wybuchu III wojny światowej. Jeśli prezydent USA mówi, że sankcje są alternatywą dla jej wybuchu i że nikt nie chce mocarstw strzelających do siebie bronią atomową – to należy mu wierzyć i absolutnie się z nim zgodzić. Istnieją racje najwyższe i konieczny jest ostrożny, bardzo chłodny racjonalizm. Bezpieczeństwo ludzkości jest zawsze sprawą numer jeden, a wszelkie pozaekonomiczne eskalacje mają swoje wyraźne granice i nikt z nas nie może pchać świata ku ostatecznej granicy, za którą przestanie istnieć.
Ale żeby nadszedł pokój, rosyjski imperializm musi jednak zostać w jakiś sposób powstrzymany. Ukraina musi otrzymać odpowiednie wsparcie, bo jej heroiczna walka o niepodległość jest w pełni uzasadniona i zasługuje na międzynarodową solidarność. Zwłaszcza od lewicy, która bez antyimperializmu nie istnieje. Rosja musi zaś odczuć na swej skórze rezultaty imperialistycznej agresji i zrozumieć, że styl uprawiania polityki rodem z wojny w Wietnamie nie jest akceptowalny. Ani w Wietnamie, ani w Afganistanie, ani w Ukrainie. Po prostu nigdzie.