Site icon Portal informacyjny STRAJK

Szczury – nasi bliźni

prof. Jan Kurowicki, fot. strajk.eu

Kiedy mówimy: „Człowiek człowiekowi wilkiem” – brzmi to ponuro i złowieszczo. Takie bowiem aforystyczne stwierdzenie ma w sobie coś drapieżnego. Kojarzy się z brutalną, zwierzęcą walką o miejsce w stadzie, o samicę, o schronienie, o żarcie i przetrwanie.

Oznacza też brak zasad moralnych, grę i panowanie między (i nad) ludźmi nagich, krwiożerczych instynktów, które ich odczłowieczają.

Człowiek, wilk i szczur

Ale od dawna, bo przynajmniej od czasów osiemnastowiecznej filozofii społecznej Tomasza Hobbesa, powyższe aforystyczne porzekadło znalazło swe miejsce w europejskich salonach kultury: jako wyraz skrywanej przez religię i humanistyczne ideologie prawdy o człowieku, który inny jest od strony eleganckich i świątecznych fasad, inny zaś od zaplecza.

Kiedy jednak dzisiaj powiadamy: „Człowiek człowiekowi szczurem” – brzmi to obrzydliwie i odpychająco. Choć szczur, nie mniej, niż wilk, jest stworem drapieżnym. I jak on – podobno – niesłychanie inteligentnym.

Kojarzy się z czymś podstępnym i oślizgłym. Napełnia nas wstrętem. Nie wzbudza podziwu swą zajadłą walecznością. Upokarza natręctwem swej obecności. Wywołuje zarazem strach i pogardę.
Nie dziwne więc, że dla szczurów miejsca w tych salonach nie ma, lecz gdzie indziej: w śmierdzących śmietnikach, w piwnicach czy kanalizacyjnych ściekach. I – co najwyżej – znajduje współcześnie uznanie w turpistycznej poezji, która, jak pisał znakomity Stanisław Grochowiak, „woli brzydotę, bo jest bliżej krwiobiegu”.

Żyć jednak w szczurzej brzydocie nie sposób. Mimowolnie więc ją pomijamy tak, jakby miała nas poniżać. Zaś turpistyczna poezja sytuuje się świadomie poza wszelkimi salonami i szczurem posługuje się oszczędnie, jako koniecznym rekwizytem.

Wilk bowiem reprezentuje grozę natury, której się przeciwstawiamy. Ale też uosabia jej wzniosłość i czystość. Jest przeciwnikiem godnym ludzi. A człowiek – z nim w tym aforyzmie zrównywany – przejmuje właśnie i uosabia te jego atrybuty. Sam więc w sobie, swym gołym istnieniem, przejawia wolną i nieskażoną estetyczność i wielkość.

Dlatego wilczość, mimo swej grozy i bezwzględności, jest pozytywna, elegancka i nawet, na swój sposób, wytworna.

Szczurzastość – odpychająca. Zawsze. I nawet litości nie wzbudza. Nieprzypadkowo nie mają więc szczury, jak inne stworzenia, prawa do ochrony życia. Nie mówi się o ich zrównoważonym rozwoju. A gdyby cała ich populacja zginęła, ludzie odetchnęli by tylko z ulgą.

Dwa światy

Warto tu przy okazji wspomnieć, że w latach osiemdziesiątych minionego wieku, niespodziewany sukces na Zachodzie odniosła powieść Andrzeja Zaniewskiego pt. „Szczur”, której bohaterem jest ten gryzoń oraz jego życiowe i duchowe perypetie. Choć u nas spotkało ją jednak wtedy zainteresowanie raczej umiarkowane. Mimo, że została znakomicie napisana. Może dlatego, że w tamtym czasie nasz wschodnioeuropejski, realnosocjalistyczny kraj był – mimo wszystko – mniej zaszczurzony. A transformacja kapitalistyczna, która przyniosła wolność wraz z niesłychanym rozmnożeniem szczurów, dopiero świtała.

Może. Nie wiem. Warto się jednak nad tym zastanowić.

Teraz jednak należy się nad tamtym jej sukcesem pochylić ponownie. Na pewno bowiem nie wynikał on z „zepsucia” i „upadku” wysokiej kultury Zachodu. Nie był też po prostu przejawem jej zblazowania i perwersji. Kryło się za nim coś głębszego, czego może wtedy nawet sam autor sobie w pełni nie uświadamiał. A zwłaszcza – rodzima nasza publiczność kulturalna, dla której Zachód był wówczas tylko drogocenną szkatułką, pełną czystych wartości, zaś wszechobecność szczurów beztrosko przeoczała.
Zauważmy więc – po pierwsze – że wilk np. jeszcze w XVIII w. to zwierzę rzeczywiście groźne, okrutne i bezwzględne. Zabijało bydło. Zimą podchodziło całymi watahami pod pałace i chałupy. Napadało podobno i zagryzało podróżnych. Ale – po drugie – w odróżnieniu od szczurów – wilki zawsze sytuowały się poza światem ucywilizowanym. W dzikiej przyrodzie. Tam przede wszystkim żyły i grasowały, a człowiek był dla nich nieobliczalnym intruzem w ich walce o byt.

Stwierdzenie natomiast, że człowiek człowiekowi wilkiem, oznaczało, że jest nim dlatego, iż mimo postępu, świat społeczny jest równie dziki, jak natura. Stanowi jeno – co pokazywała filozofia dziewiętnastowiecznego ewolucjonizmu i naturalistyczna literatura piękna – teren walki o przeżycie. O dom, o samca lub samicę i o władzę nad stadem. A sam człowiek – gdy spojrzymy z ich perspektywy na faktyczne zaplecze jego funkcjonowania – był i jest, mimo postępu, bez hamulców norm i zasad. Choć mniej lub bardziej zgrabnie ukrywa to pod kulturowymi formami i fasadami.

Tak jednak było jeszcze pod koniec dziewiętnastego wieku. Ale się zbyło. Przyrodę bowiem spacyfikowano. Człowieka też. Stał się on tylko trybikiem społecznego bytu. I może mu się tylko marzyć dawna, lecz wciąż mitologizowana wolność w dzikości natury. Filozofia ewolucjonizmu natomiast zdała się w tym kontekście tylko naturalistycznym uproszczeniem społecznego i jednostkowego świata.

Wilki zaś wytępiono lub ograniczono skutecznie możliwości ich życiowej, drapieżnej ekspansji. Do tego stopnia, że stały się one dzisiaj chronionym reliktem dziewiczej przyrody, traktowanym z pełną dystansu estymą i troskliwą życzliwością. Zobaczyć je dlatego można, wypchane i usytuowane na eksponowanych miejscach, w szacownych muzeach przyrodniczych, w ZOO, na obrazach, ilustracjach w książkach czy na fotografiach. Nikt się jednak dzisiaj ich nie boi. I nawet bajka o wilku i Czerwonym Kapturku zatraciła dla współczesnych dzieci swą dawną grozę. Jest zaledwie sympatyczna. Bywa więc wciąż im czytana przed zaśnięciem.

Inaczej jest ze szczurami. Wprawdzie też towarzyszą one człowiekowi od zarania jego dziejów, lecz – w przeciwieństwie do tego zwierzęcia – mnożą się zapalczywie i żyją w obrębie świata cywilizacji. Są – jeśli można się tak wyrazić – nieoswojoną naturą w cywilizacyjnej strukturze społeczeństwa. Jej ruchliwym, samoistnym owrzodzeniem. Zawłaszczają jej nisze i zaplecza. Adaptują je do swych życiowych potrzeb. Pasożytują. Bezkarnie pojawiają się nie tylko w śmietnikach, ale w fabrykach, urzędach i w mieszkaniach. Trudno je wytępić. A wraz z rozkwitem form przemysłowych, zwłaszcza z rewolucjami przemysłowymi, stały się prawdziwie dokuczliwą plagą.

Są więc jak brud: od początku i do końca czymś nie na miejscu.

Plaga szczurzenia

To one teraz – w miejsce wilków – niosą grozę i chaos. Nie od zewnątrz, jak te chronione dziś zwierzęta, ale od środka. Są wszędzie. W zasięgu oka i ręki. Najczęściej jednak – niewidoczne i nieuchwytne. Także – jak dawniej one – agresywne i podstępne.

Gdy więc wspomniany tu Zaniewski uczynił bohaterem powieści szczura – odwołał się do namacalnych i oczywistych realiów ich obecności we współczesnym świecie. Różnica jednak między szczurem i wilkiem w tym, że świat szczurzy to jakby (rozrastający się) margines. Coś dziejącego się tylko wciąż na ludzkim zapleczu i w ukryciu. Gdy natomiast świat wilczy funkcjonował jakby naprzeciw ludzi. Na jawie i otwarcie.

I ta właśnie różnica jest znamienna. Odpowiada ona ludzkiej sytuacji w świecie współczesnym, ukształtowanym przez kapitalistyczne stosunki społeczne. Mówiąc zaś dokładniej i dobitnie: takiej sytuacji, kiedy to człowiek sam dla siebie jako jednostka, jak szczur właśnie, jest marginesem społecznego świata.

Bo nad nim nie panuje, lecz zawsze się tylko plącze w jego norach, przejściach i łączach. Bez pewności siebie i stabilności swego położenia. Pełen nieufności wobec innych. W niepokoju i niespełnieniu. Wciąż gryzący inne, podobne sobie, gryzonie lub wciąż pogryziony i leczący rany. Przy tym: jak i on nienasycony. I skazany tylko na siebie.

To zaś, co dla niego istotne i wiąże z kondycją człowieczeństwa – na sposób szczurzy – rozgrywa się w mrokach jego niszy prywatności. Albo w ukryciu, na uboczu. To natomiast, co ujawnia i manifestuje w pełnym świetle dnia to pozory i fasady, wyrażające się przez jego konformizm, ideologiczne mistyfikacje, konwenanse i rytuały.

Jako jeden z pierwszych pisał o tym już Fiodor Dostojewski. Najbardziej dobitnie w „Notatkach człowieka z podziemia”. Potem – równie wyraziście – Franz Kafka m.in. w „Przemianie” (choć bohaterem tam nie szczur, a robak, ale to poniekąd na jedno wychodzi). Na tym zaś szczurzym tle „Biały kieł” Jacka Londona czy też „Wilk stepowy” Hermana Hessego to tylko piękne, estetyzujące powiewy minionej przeszłości.

Zaniewski we wspomnianej tu powieści wyciągnął z tego wnioski. Stworzony przez niego szczurzy świat to artystyczna materializacja zmarginalizowania każdego z nas. Każdego – niezależnie od jego wiary, wiedzy, majątku i pozycji społecznej. Stąd w pełni udane wprowadzenie przez niego szczura między figury wyobraźni XX w. Udane dzięki nawiązywaniu do estetyki szoku, należącej do kanonów sztuki współczesnej.
Jednakże nasz obecny wiek XXI przyspieszył tylko owo ludzkie szczurzenie. Choć każdy z nas się wzdraga na myśl, że człowiek człowiekowi szczurem. I wciąż ucieka przed tą myślą w kolorowe sny, mity i fantazje, które tworzą religie, ideologie, reklama, jak i nasze marzenia i nadzieje, brukujące piekło naszej codzienności.

Wiem, że nie wypada o tym mówić, a nawet myśleć, w święta wielkanocne, których rytuały wciąż przypominają pozory tryumfu czystego i boskiego człowieczeństwa. Człowieczeństwa – zwyciężającego nie tylko śmierć, ale i naszą bliskość z tym zwierzęciem.

Nie wypada – zwłaszcza przy świątecznym stole, kiedy Polacy po Rezurekcji wlewają w siebie hektolitry wódy, piwa, wina. I deklarują przy tym wzajemną miłość. Zagryzają to święconką i są w prawdziwym, narodowym niebie. A do swojej szczurzej kondycji wrócą dwa dni później. A teraz – np. ugotowane jajko mogłoby im stanąć w gardle…

Exit mobile version