Zgadzam się z Agnieszką Wołk-Łaniewską, że nie ma co płakać po przegranych mandatach Zjednoczonej Lewicy w kontekście tego, że „z 30 posłami ZLewu czy bez nich, ten Sejm i tak będzie najmroczniejszą egzemplifikacją tego, dlaczego Polska, będąc w Europie, jest od niej tak strasznie daleko”. Tak jest niewątpliwie, choć żal może pojedynczych jasnych punktów na zlewowej mapie, takich jak Legierski, Szczuka czy Szumlewicz. Zgadzam się również z Anną Grodzką, że „ośmio- czy nawet dwunastoprocentowy wynik Zjednoczonej Lewicy nie zmieniłby sytuacji w parlamencie. PiS i tak wziąłby władzę. Nie ochroniłoby to także nikogo w Polsce przed dyskryminacją, nie poprawiłoby prawa, stanu przestrzegana praw człowieka i nie pohamowało naporu prawicy”. Jasne. Tylko jak patrzę na zwycięskie gęby, które na szklanym ekranie deklarują, że „będą patrzeć na ręce i rozliczać nową władzę”, czuję się jak jelonek Bambi otoczony dookoła lufami strzelb, wycelowanymi prosto w maleńki móżdżek.
Nie potrafię wskazać w formacjach, które w 2015 zasiądą w poselskich ławach ani jednej osoby, co do której miałabym pewność, że stanie po mojej stronie, gdy zechcą karać za in vitro, na maturze przepytywać z religii, odmawiać badań prenatalnych, otwarcie okazywać butę wobec decyzji organów UE, wreszcie gdy przystąpią do kolejnej fali rozliczeń i dekomunizacji, na którą czeka – jeśli wierzyć internetowi – całkiem pokaźny procent wyborców. Na PiS głosowali bowiem ludzie, których dzieci i wnuki jeszcze za 100 lat skandować będą „Precz z komuną!”.
Kto miałby blokować wariackie projekty? PSL, które szykowało się już do miłej, ciepłej, 4-letniej koalicyjki, tylko dostało po nosie? Kukiz ze swoimi narodowcami, przy których Jarosław Kaczyński jawi się niemal jako polityk centrowy? Platforma Obywatelska, w której trzy czwarte to katokonserwatyści spod znaku „wczesnego Gowina”? Czy może .Nowocześni, ze znaną twarzą lidera oraz kompletnie nieznanymi twarzami szeregowców? Wiemy, jakich chcą podatków, nie wiemy jednak, czy np. w kwestii praw kobiet do decydowania o własnej rozrodczości prezentować będą poglądy typowe dla prowincjonalnych producentów skarpet ze ściągaczami z Koluszek.
Dla przedstawicieli radykalnej lewicy ZL i tak nie stanowił jej reprezentacji, podobnie jak dla młodej socjaldemokracji spod znaku Razem. Jednak o ile z przykrością zrozumieć można, że nastroje w narodzie nie pozwoliły w tej kadencji wprowadzić do Sejmu lewicowej reprezentacji, walczącej o swoje interesy – zabrakło nawet tego czegoś, co do tej pory stanowiło bardziej postępową światopoglądowo blokadę dla klerykalizacji, szykanowania polityków i działaczy komunistycznych, lekkomyślnej polityki międzynarodowej, czy zacofania obyczajowego. Przez 4 lata nazbierają się potężne złogi narodowo-kościelnego betonu.