Rok 2016 odszedł już do historii. Kilkaset osób przyszło w noc sylwestrową pod Sejm, solidaryzując się z posłami Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej, którzy wciąż protestują na sali plenarnej. Miało być pokojowo i optymistycznie, bez skandowania haseł, za to z muzyką i tańcem.
Informacja o tym, że nie będzie wspólnego skandowania antyrządowych haseł wywołała w tłumie pewną dezaprobatę, ostatecznie jednak wszystko potoczyło się zgodnie z założeniem organizatorów, którzy zrobili wyjątek jedynie dla kilkukrotnego „Zwyciężymy!”. Nie było też machania sztandarami organizacji (wyjątkiem okazał się jeden baner i kilkanaście baloników KOD-u). Na samym początku przypomniano jednak, że celem zgromadzenia jest zaprotestowanie przeciwko antydemokratycznym praktykom Prawa i Sprawiedliwości, próbom wykluczenia mediów z Sejmu i sposobowi, w jaki została uchwalona ustawa budżetowa. Przed Sejmem ciągle znajduje się również instalacja przedstawiająca „cmentarz wartości”, pogrzebanych według organizatorów za obecnego rządu. Zaliczono do nich wolność, demokrację, własność (sic!), ale i swobodną jazdę na rowerze. Była też cała wystawa antypisowskich wlepek i plakatów, od memów z Jarosławem Kaczyńskim, poprzez transparenty protestu przeciw reformie edukacji, aż do karykatury atakującej program 500+.
Ze sceny, opatrzonej hasłem „Kolorowa opozycja”, kolejno prezentowali się przedstawiciele Demokratów RP, Strajku Obywatelskiego, ruchów kobiecych, KOD-u. Paweł Kasprzak z pierwszej z wymienionych organizacji dziękował posłom opozycji za protest, jaki prowadzą na sejmowej sali plenarnej. Przekonywał, że jeśli wcześniej ich partie nie budziły sympatii części Polaków, to właśnie teraz opozycja uwiarygodniła się i zdobyła prawdziwe społeczne poparcie. Mówca ostrzegał, że PiS nie liczy się z żadną opozycją i jeśli tylko będzie mieć ku temu okazję, zmieni polską konstytucję w duchu „faszystowskim”.
Przedstawicielka Strajku Obywatelskiego przypomniała zgromadzonym skandaliczne słowa posłanki PiS Beaty Mateusiak-Pieluchy o deportowaniu niekatolików, a posłom – treść przysięgi, jaką składali. Do dalszej walki o demokrację, która będzie niełatwa, ale zakończy się sukcesem, wzywał Marek Kossakowski z Partii Zieloni, życząc następnie zebranym zielonej wiary, nadziei i miłości, „bo miłość jest w życiu najważniejsza”. Ze sceny przemawiali także aktywista KOD-u, który pod Sejm przyjechał specjalnie z województwa kujawsko-pomorskiego. Nie zabrakło działaczek feministycznych, które przypomniały sukces Czarnego Protestu i podkreślały rolę kobiet w każdej walce o wolność, a także dziękowały za wsparcie mężczyznom. Przed nimi głos zabrała liderka Inicjatywy Polskiej Barbara Nowacka.
Z życzeniami noworocznymi dla manifestujących przyszli pod Sejm Bogdan Borusewicz oraz Ludwika i Henryk Wujcowie. Ci ostatni przypomnieli swoją dawną aktywność w KOR-ze. Tryskali optymizmem – historia Polski ich zdaniem potoczy się „od KOR-u do KOD-u”, ruch ten odniesie sukces, a to, że jego manifestacje po roku nie przyniosły przełomu, nie powinno nikogo zrażać, wszak walka przeciwko komunistom też trwała dłużej.
Szczególny entuzjazm wzbudziło jednak wystąpienie Sławomira Nitrasa, jednego z protestujących posłów PO. Dziękował on zgromadzonym za wsparcie i zapowiadał, że rok 2017 będzie dobrym rokiem, bo może się powtórzyć historia sprzed dziesięciu lat. Wtedy, mówił poseł, Jarosław Kaczyński tak bardzo uderzył się w głowę, że oddał władzę, po tym, gdy postanowił rozwiązać Sejm. Sądząc po reakcjach zgromadzonych, chcieliby oni właśnie powtórki z rozrywki.
Z jednej strony cieszy, że nawet w noc sylwestrową znaleźli się w Polsce ludzie na tyle zainteresowani stanem państwa, by przyjść i zaprotestować przeciwko jawnemu łamaniu dobrych demokratycznych praktyk. Z drugiej – tym bardziej szkoda, że i w tę noc, jak wcześniej na protestach KOD-u, opowiadano czarno-białą historię o tyranach z PiS-u i rycerzach wolności z KOD-u i Platformy, nie próbując nawet zrozumieć, dlaczego ludzie zagłosowali – i nadal w dużej części chcieliby głosować – na PiS właśnie.