Site icon Portal informacyjny STRAJK

Oświata wpadnie z deszczu pod rynnę? Nazwisko potencjalnego następcy Zalewskiej nie brzmi dobrze

fot. Flickr

W ostatnim tygodniu nauczyciele z oburzeniem reagowali na wiadomość, iż minister edukacji Anna Zalewska zamierza zamienić posadę w resorcie na mandat europosłanki. Na miejsce znienawidzonej w środowisku polityczki PiS może jednak przyjść osoba, która sytuacji w oświacie zdecydowanie nie uzdrowi.

Jak dowiedziała się „Rzeczpospolita”, która powołuje się na informatorów w kręgach bliskich rządowi, jeśli Anna Zalewska dostanie się do europarlamentu, to stanowisko po niej bardzo chciałby objąć obecny wiceminister spraw wewnętrznych Jarosław Zieliński. Kompetencje, przynajmniej teoretycznie, do tego posiada: był wiceministrem oświaty w latach 2005-2006, z wykształcenia jest nauczycielem języka polskiego. Tyle, że dokładnie taki sam zawód wykonywała swojego czasu aktualna minister oświaty, a w żaden sposób nie pomogło jej to w skutecznym naprawianiu polskiej szkoły („deforma” zainicjowana przez PiS wygenerowała więcej nowych problemów) ani nawet w prowadzeniu konstruktywnego dialogu ze środowiskiem nauczycielskim. Zalewska nieustannie powtarza w mediach, iż nauczyciele otrzymają wysokie podwyżki, podczas gdy Związek Nauczycielstwa Polskiego udowadnia, że to po prostu nieprawda.

Mało który minister edukacji był tak niepopularny wśród pedagogów – ale doniesienia o tym, kto może zająć miejsce Zalewskiej, też wywołały wzburzenie. I trudno się dziwić. Szybki przegląd wypowiedzi publicznych i internetowych komentarzy potencjalnego następcy pozwala przekonać się, że wiceminister, obecnie zajmujący się m.in. policją, w mediach społecznościowych oddawał hołd Radiu Maryja czy chwalił rząd PiS za „zapewnianie naszej Ojczyźnie godnego miejsca w rodzinie wolnych narodów Europy”.

Być może przejście Zielińskiego z MSWiA to zresztą nie tyle spełnienie marzeń byłego nauczyciela polskiego i kuratora oświaty w Suwałkach i Białymstoku, co ruch wymuszony: w policji o jego dymisji spekuluje się od miesięcy. Skąd ta niepopularność? Suwalscy policjanci opowiadają o patrolach, które muszą 24 godziny na dobę pilnować posesji wiceministra w okolicach miasta czy o tym, jak Zieliński nakazuje ochraniającym go policjantom przebierać się za funkcjonariuszy BOR, by wyglądać poważniej podczas oficjalnych imprez w terenie.

Jarosław Zieliński wniósł również swój wkład w pisowski dekomunizacyjny szał – w 2016 r. polecił usunąć ze wszystkich budynków czy policyjnych izb pamięci wszelkie tablice i inne pamiątki po poległych na służbie milicjantach. – Te symbole to upamiętnienie czegoś, co pozostaje w sprzeczności z naszą racją stanu, poczuciem godności narodowej oraz wartością, jaką jest niepodległość – tłumaczył, dodając, że Milicja Obywatelska nie zasługuje na żadne wspomnienie, gdyż służyła wyłącznie obcym interesom. Wiceminister dekomunizował zresztą nie tylko miejsca pamięci, ale i dążył do tego, by policjanci z choćby minimalnym stażem pracy przed 1989 r. „ustąpili miejsca młodym”.

Zieliński jako minister edukacji nie będzie w stanie wyrzucić ze szkół wszystkich, którzy zaczynali pracę w PRL lub w tamtych latach kończyli studia – nie ma takich możliwości, poza tym w takim wypadku nauczycieli zaczęłoby po prostu brakować. Ale już w zakresie propagowania jedynego słusznego poglądu na historię czy system wartości jako minister miałby szerokie pole do popisu. Trudno również wyobrazić go sobie, jak prowadzi partnerskie rozmowy ze związkami zawodowymi i ze zrozumieniem odnosi się do oczekiwań środowiska. Wszak w policji, za którą odpowiada, niezadowolenie z płac osiągnęło taki poziom, że funkcjonariusze podjęli „chorobowy strajk”…

Exit mobile version