Anna Zalewska zdobyła w wyborach europarlamentarnych mandat, jednak osoba, która zajmie jej miejsce w Ministerstwie Edukacji Narodowej nie wzbudziła entuzjazmu wśród nauczycieli. Nie sposób się temu dziwić. Według PiS najlepszą osobą do rozwiązywania kryzysu w oświacie będzie poseł Dariusz Piontkowski.
Nowy minister ma 55 lat, wykształcenie historyczne i długi staż na prawicy. Był w Porozumieniu Centrum, potem w PiS, zasiadał z ramienia tej partii w sejmiku województwa podlaskiego, zaś od 2011 r. jest posłem. Zanim zajął się polityką, pracował jako nauczyciel. Skończył też studia podyplomowe z zarządzania oświatą. Tyle, że doświadczenie z pracy w szkole, jak pokazują przykłady poprzedników, nie wystarczy, by polskich szkół nie psuć. A powodów, by mieć jak najgorsze obawy w związku z jego wejściem do MEN, jest sporo.
Komentatorzy określają Piontkowskiego mianem „wiernego żołnierza PiS”, co oznacza, że na żaden krytyczny przegląd dokonań Anny Zalewskiej ani na wysłuchanie głosów nauczycieli nie ma szans. Nie będzie ani dyskusji o wynagrodzeniach w oświacie, ani o modernizacji szkół, podstawach programowych, ani nawet o dość podstawowych problemach organizacyjnych, które wylicza Najwyższa Izba Kontroli w raporcie, który nie pozostawia suchej nitki na PiS-owskich „deformach” szkolnictwa. Piontkowski dał już zresztą do zrozumienia, że z raportem się nie zgadza, a alarmujące doniesienia o braku miejsc w szkołach średnich dla „podwójnego rocznika” to propaganda. No, może poza Warszawą, bo wiadomo, kto tam zarządza.
Piontkowski dał również się poznać jako czciciel „żołnierzy wyklętych”, udając się w lipcu ubiegłego roku na uroczystość odsłonięcia pomnika jednej z najbardziej ponurych postaci powojennego podziemia – kata prawosławnych z Hajnowszczyzny, Romualda Rajsa ps. „Bury”. Odnosząc się do „bohaterstwa” Rajsa, był w stanie przyznać jedynie to, że wokół jego działań „są wątpliwości”.
Równie skandaliczny był jego wkład w rozpętanie przez PiS histerii wymierzonej w osoby LGBT. W lutym twierdził, że małopolska kurator Barbara Nowak postępuje słusznie, broniąc dzieci przed „homoseksualną ideologią wprowadzaną do szkół”. W marcu zaś nazwał wprowadzenie w Warszawie Karty Praw LGBT próbą seksualizacji dzieci według „lewackich standardów”. I kontynuował: „seksualizacja dziecka od drugiego czy trzeciego roku życia to próba wychowania dzieci, które zostaną oddane w jakimś momencie pedofilom. Hasło adopcji dzieci przez pary homoseksualne w podobnym kierunku zmierza”.
Do tego w 2013 r. Piontkowski został uznany za winnego przywłaszczenia funkcji publicznej (sam zrzekł się immunitetu poselskiego). Proces dotyczył spraw pięć lat wcześniejszych – w 2008 r. Piontkowski został odwołany z funkcji marszałka województwa podlaskiego, co nie przeszkodziło mu zatwierdzić decyzji, których podejmować już nie miał prawa. Przed sądem tłumaczył, że był pewien, iż przestanie być marszałkiem nie bezpośrednio po niekorzystnym dla siebie głosowaniu, ale po upłynięciu dnia. Sąd stwierdził jednak, że zapisy ustawy o samorządzie terytorialnym są w tej kwestii jednoznaczne. Postępowanie zawieszono warunkowo na rok, polityk PiS musiał też zapłacić 3 tys. złotych na cel społeczny.
Nowy minister edukacji Dariusz Piontkowski został odwołany z funkcji marszałka województwa 15 stycznia 2008, ale dalej podpisywał dokumenty i udawał marszałka. Zatrudnił jakieś dwie osoby, umowy o prace wpisał ze wsteczną datą. https://t.co/dFHUN3nMRc
— T. K. Neuropkin (@neuropek) 4 czerwca 2019
Co Piontkowski miał do powiedzenia w sprawie wielkiego strajku nauczycieli w kwietniu tego roku? Że jego dawni koledzy po fachu zostawili swoich uczniów, a on sam popiera postulaty „Solidarności” (dodajmy – bardzo ostrożne i odrzucane nawet przez szeregowych członków tej organizacji). Co zaś sądzą o nim sami nauczyciele? „Kolejny przedstawiciel obozu rządzącego, który nie ma pojęcia o nowoczesnej edukacji na miarę XXI wieku. Niech od września zacznie odbywać krucjatę w polskich dwurocznikowych szkołach”, „Jak powiedział klasyk „Żadnych marzeń, panowie” (i panie)”, „Teraz zakaże używania w szkole wody niepoświeconej z kranu?” – to tylko wybrane komentarze z jednej z facebookowych grup zrzeszających pedagogów. Głosów zachwytu nie stwierdzono.