Ponad dwadzieścia tysięcy migrantów koczuje pod posterunkami na granicy grecko-macedońskiej. Nie mogą jej przekroczyć w wyniku decyzji rządu w Skopje, który ograniczył ruch na przejściach do kilkuset osób dziennie. Tymczasem uchodźcom dokucza zimno i głód.
Decyzja władz europejskich państw może doprowadzić do katastrofy humanitarnej. Po greckiej stronie, według różnych szacunków, znajduje się od 20-25 tys. osób. Organizacje pomagające uchodźcom nie są w stanie zagwarantować im odpowiednich warunków sanitarnych i noclegowych. Ludzie koczują w prowizorycznych namiotach bądź pod gołym niebem. W obozowiskach mnożą się choroby; coraz większy odsetek osób cierpi na niedożywienie.
Dziś rano grupa kilkuset uchodźców podjęła szturm na posterunek graniczny i płot z drutu kolczastego. Funkcjonariusze nie tylko nie otworzyli bram ale podjęli represje wobec zdesperowanych ludzi. Użyli pałek, gazu i granatu hukowego. Kilkadziesiąt osób zostało rannych. Nikomu nie udało się przedostać na stronę macedońską.
Dramatyczna sytuacja na północy Grecji jest wynikiem porozumienia pomiędzy rządami Macedonii, Austrii, Słowenii, Chorwacji i Serbii, które ustaliły, że każde z ich będzie przepuszczać jedynie 580 osób dziennie. W efekcie liczba uchodźców koczujących na grecko-macedońskim pograniczu do końca marca może wzrosnąć do 70 tysięcy.
„Syria yes, Afghan no. Why Afghan no?”
Afghan refugees stranded after Macedonia closes the borderhttps://t.co/Lfx8qKYure
— Catrin Nye (@CatrinNye) 23 lutego 2016