Państwowa Inspekcja Pracy przeprowadziła postępowanie kontrolne w PLL Lot oraz w spółce Lot Crew. Badano czas pracy personelu lotniczego i pokładowego, kontrolowano formę jego zatrudniania. PIP odniósł się również do zwolnienia liderki związkowej Moniki Żelazik. Wyniki są miażdżące dla hołubionej przez rząd linii lotniczej.
Praktyka zatrudniania pilotów oraz stewardess i stewardów na umowach typu business-to-business (jednoosobowa firma-pilot zawiera umowę ze spółką Lot Crew) od dawna była przedmiotem krytyki związkowców i lewicowych aktywistów. Wskazywali oni, że nie mając umowy o pracę i wynikających z tego uprawnień, w tym prawa do urlopu, pracownicy wykonują swoje obowiązki nawet wtedy, gdy są chorzy i przemęczeni.
@PiotrSzumlewicz (OPZZ Mazowsze) : Mamy dość bezprawia w PLL LOT! Mamy dość łamania praw pracowniczych, zamieniania umów o pracę na śmieciówki! Dość cięć na procedurach bezpieczeństwa! LOT nie tylko łamie prawa pracownicze – zagrożone są prawa, bezpieczeństwo pasażerów! pic.twitter.com/sxowvGH6lE
— Strajk.eu (@strajkeu) 30 czerwca 2018
Inspektorzy przyjrzeli się, na jakich podstawach LOT zatrudnia pilotów oraz stewardessy i stewardów, zapoznali się z zakresem ich obowiązków, rozmawiali z pracownikami. Nie mają wątpliwości, że linia lotnicza, rekrutując nowych pracowników, nie dawała im innej możliwości, niż tylko zatrudnienia na umowie cywilnoprawnej („śmieciowej”). Wywiady z personelem potwierdziły ponadto, że zatrudnieni na takich zasadach muszą już na dwa miesiące z góry wnioskować o dni wolne od świadczenia usług, nie mając przy tym niemal do ostatniej chwili pewności, czy ich prośba została uwzględniona.
– Przesłuchiwane osoby (…) stwierdzały, że nie ma żadnej równości między ich firmą [jednoosobową – przyp. MKF] a Spółką zlecającą pracę. Zeznające Panie szczególnie mocno akcentowały fakt związany z brakiem możliwości zaplanowania macierzyństwa, zabezpieczenia socjalnego wynikającego z odpowiednich świadczeń związanych z rodzicielstwem gwarantowanych przez Kodeks pracy – stwierdzili inspektorzy. Ponadto ustalili bez żadnej wątpliwości, że nie ma żadnej różnicy między realizacją zadań personelu pokładowego i lotniczego przez osoby posiadające umowę o pracę i przez samozatrudnionych.
– Równoległe wykonywanie tych samych czynności w granicach różnych reżimów prawnych nasuwa najwięcej wątpliwości co do charakteru stosunku zobowiązaniowego, jaki powinien łączyć strony – napisali we wnioskach końcowych. PIP, samodzielnie niezdolna do orzeczenia o zaistnieniu stosunku pracy, uruchomiła procedurę, która może zakończyć się w sądzie takim właśnie orzeczeniem.
Poważne kłopoty wizerunkowe i finansowe LOT może mieć również w związku z dalszymi ustaleniami inspektorów, którzy stwierdzili, że Spółka Lot Crew, zawierając umowy z pilotami i stewardessami, w istocie zajmowała się pośrednictwem pracy bez obowiązkowego wpisu do rejestru podmiotów prowadzących agencje zatrudnienia. – Inspektor pracy planuje wszczęcie postępowania sankcjonującego powyższy stan faktyczny – to znowu fragment wniosków końcowych. Za taką nielegalną działalność sąd może nałożyć na LOT karę nawet do 100 tys. złotych.
Żadnych wątpliwości PIP nie miał również w sprawie zwolnienia z pracy przewodniczącej Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego, charyzmatycznej Moniki Żelazik. Organizacja związkowa nie zgodziła się na zwolnienie swojej liderki, a w świetle obowiązujących przepisów jej stanowisko jest dla pracodawcy wiążące. Mimo to stosunek pracy z Żelazik został rozwiązany – dla PIP to podstawa, by wszcząć postępowanie wykroczeniowe w stosunku do całego zarządu LOT.
– Wnioski PIP pokrywają się z tym, co mówimy od wielu tygodni. Zarząd PLL LOT masowo łamie prawo pracy, prowadząc firmę do katastrofy – skomentował dla Strajku.eu ustalenia inspektorów Piotr Szumlewicz, przewodniczący OPZZ Mazowsze. – Warunki pracy są coraz gorsze, skokowo rośnie liczba spóźnionych i odwołanych kursów, piloci informują o spadku bezpieczeństwa lotów. PLL LOT kompromituje obecny rząd, gdyż jest to spółka pod bezpośrednim nadzorem premiera Mateusza Morawieckiego. Po druzgocących wnioskach PIP liczymy na dymisję prezesa Milczarskiego i radykalne zmiany w spółce. Dla bezpieczeństwa pracowników i pasażerów.