Papież wezwał Polaków do pomocy uchodźcom. Jednak polski rząd wie swoje.
Beata Szydło stała wczoraj wieczorem w tłumie pielgrzymów słuchających papieża Franciszka pod oknem kurii biskupiej w Krakowie. Potem chwaliła się dziennikarzom, że w młodości mieszkała w Krakowie i wiele razy bywała pod tym właśnie oknem, a także była tu obecna podczas pielgrzymek Jana Pawła II i Benedykta XVI. Czy za wytrwałością w podążaniu za papieżami idzie wierność słowom aktualnego zwierzchnika Kościoła katolickiego? Niestety, z tym u arcykatolickiej polityk gorzej.
W środę Franciszek wzywał na Wawelu do udzielania pomocy uchodźcom uciekającym przed wojną i głodem. Szydło nie mogła w takiej sytuacji powtórzyć wcześniejszych zapewnień swojej partii, że Polska nie przyjmie żadnych uchodźców. Zamiast tego stwierdziła, że papież pominął „jeszcze jedną, ważną rzecz”. – Nie ma nic cenniejszego niż bezpieczeństwo – oznajmiła. Przekonywała, że Polska musi pomagać potrzebującym, ale również chronić swoich obywateli. Zapewniła, że jej rząd kieruje na Bliski Wschód pomoc humanitarną i że będzie jej jeszcze więcej.
Najbardziej kuriozalnym wątkiem wystąpienia Szydło było jednak powoływanie się na obecność Ukraińców w Polsce. Premier podkreślała, że również na Ukrainie toczy się wojna, a setki tysięcy obywateli tego kraju przebywają w Polsce. Lepsze to, niż rozprawianie o „milionie uchodźców” z Ukrainy przyjętych z otwartymi ramionami przez Polskę, jednak ponownie Szydło zapomniała dodać, że owe setki tysięcy przybyły do naszego kraju nie uciekając przed wojną, lecz do pracy, i że właśnie z marnie płatnych, zwykle niechcianych przez Polaków zajęć starają się utrzymywać. Bez rządowej pomocy.