Burmistrz stolicy Francji, Anne Hidalgo, ogłosiła plan walki ze smogiem. Centrum miasta ma być całkowicie zamknięte dla aut; celem jest zmniejszenie liczby samochodów na ulicach Paryża o połowę.
Plany dalszego ograniczania ruchu samochodowego (już teraz część miasta jest zamknięta dla aut) to wynik zeszłorocznego alarmu smogowego, ogłoszonego dla Paryża na początku grudnia. Poziom PM2,5, szkodliwych pyłów, wyniósł ponad 80 µm/m3, co według francuskich norm oznacza poważne zagrożenie zdrowia. Co ciekawe, w Polsce, gdzie obywatele mają takie same płuca i nie są ani trochę bardziej odporni na trujące wyziewy, alarm ogłasza się dopiero powyżej 300µm/m3. Dla porównania w poniedziałek w Krakowie odnotowano 273 µm/m3, co według polskich norm wymaga jedynie poinformowania obywateli o zagrożeniu.
Ten kontrast nie oznacza jednak, że powietrze w Paryżu jest zdrowe. Jak wyliczyła Komisja Europejska, rocznie 48 tys. Francuzów umiera z powodu smogu (w Polsce – 40 tys., przy czym we Francji mieszka ponad 65 mln ludzi), a odnotowywane w stolicy kraju poziomy zanieczyszczeń faktycznie wpływają negatywnie na zdrowie mieszkańców. Hidalgo ogłosiła, że chce o połowę ograniczyć liczbę prywatnych samochodów, jeżdżących po Paryżu i „odbić” przestrzeń dla pieszych, rowerzystów i innych osób, które poruszają się nie wytwarzając trujących pyłów. Planuje się więc trwałe zamknięcie ruchu na kilku głównych ulicach miasta. W zamian władze metropolii planują budowę elektrycznej sieci tramwajowej.
– Dopiero zaczynamy proces odzyskiwania miasta dla pieszych – mówi Hidalgo. – Samochodem po centrum będą wjeżdżać mieszkańcy, policja, służby porządkowe i dostawcy, a nie każdy, kto będzie chciał. Mówimy otwarcie: naszym celem jest ograniczenie ruchu samochodowego. Musimy nieustannie przypominać ludziom, że im mniej aut jeździ po mieście, tym czystsze jest powietrze – przekonuje.