Międzynarodowe koncerny spożywcze traktują Bułgarię jako rynek drugiej kategorii. Towary znanych marek w tamtejszych sklepach znacznie ustępują jakością tym sprzedawanym na Zachodzie.
Proceder wyszedł na jaw podczas szeroko zakrojonej akcji kontrolnej przeprowadzonej przez ministerstwo rolnictwa. Szef podlegającej pod ten resort agencji ds. bezpieczeństwa żywności Lubomir Kulinski przyznał, że żywność w bułgarskich sklepach różni jakościowo od tej w krajach „starej Europy”. – Panują podwójne standardy, inne wobec zachodniego rynku niż wschodnioeuropejskiego – powiedział na konferencji prasowej, przedstawiając raport zawierający dokładne pomiary.
Wynika z niego, że towary tych samych marek kierowane na bułgarski rynek (oraz prawdopodobnie również do innych krajów Europy środkowo-wschodniej) są różnicowane celowo, już na etapie produkcji. W ten sposób koncerny oszczędzają miliardy euro, kosztem konsumentów.
Jakie produkty są najczęściej „fałszowane”? Kontrola wykazała niską jakość wyrobów czekoladowych, które zawierają średnio o 0,7 proc. mniej kakao niż identyczne towary na zachodzie. Fatalnie wygląda również rynek wędlin, które są napychane wodą i kazeiną. Nabiał zawiera często komponenty roślinne, napoje gazowane – zamiast cukru – znacznie bardziej niezdrowy syrop glukozowo-fruktozowy, a odżywki dla dzieci – znacznie mniej protein, a więcej oleju roślinnego. Innymi słowy – biznes produkujący żywność uważa bułgarskich obywateli za niezbyt wybrednych i nieświadomych. Ministerstwo oszacowało, że aż 20 proc. importowanej żywności może być gorszej jakości niż w Niemczech i Austrii – krajach, gdzie przeprowadzono analizę porównawczą. Szef resortu rolnictwa Rumen Porożanow zapowiedział, że poinformuje o sprawie Komisję Europejską.