Site icon Portal informacyjny STRAJK

Patryk Jaki od kuchni

www.facebook.com/photo.phper

W Polsce urodził się niedawno szeryf. Obrońca uciśnionych, postrach mafii sędziowskiej i kasty reprywatyzacyjnej. Ten szeryf to wiceminister sprawiedliwości i poseł Opolszczyzny, Patryk Jaki. Jest tylko jeden problem: to, co Jaki robi na własnym podwórku.

Wysiłki Patryka Jakiego w kierowaniu komisją reprywatyzacyjną i medialna przepychanka z Hanną Gronkiewicz-Waltz przynoszą skutki: według przeprowadzonego dla PiS sondażu to on wygrałby pierwszą turę wyborów prezydenckich w Warszawie.

Trudno zaprzeczyć, że ustawa reprywatyzacyjna ogłoszona przez Jakiego jest bardzo potrzebna. Trudno także mieć wątpliwości, że prezydentka Warszawy nie może uciekać od odpowiedzialności. Jednak problem z wiceministrem sprawiedliwości polega na tym, że polem jego działań jest nie tylko Warszawa. Na Opolszczyźnie działania Jakiego są dokładnym zaprzeczeniem tego, za co zgarnia on dziś polityczne profity.

Walcz z koterią, załóż własną

Patryk Jaki w 2006 r. został opolskim radnym z list Platformy Obywatelskiej. Współpraca ta nie trwała jednak długo i stanowi raczej niewygodną dla wiceministra, dziś członka Solidarnej Polski, ciekawostkę. To w 2014 r. w kampanii samorządowej Jaki udziela oficjalnego poparcia byłemu wiceprezydentowi  z ramienia PO, obecnie bezpartyjnemu Arkadiuszowi Wiśniewskiemu. To ten epizod zapoczątkował serię działań o znacznie dalej idących konsekwencjach.

Kiedy walka wiceministra Jakiego z układami w Warszawie nabiera rysów, układy posła Jakiego na Opolszczyźnie zdążyły się już solidnie zakotwiczyć. Trzy miesiące po wygranych przez PiS wyborach Arkadiusz Wiśniewski ogłosił powołanie nowego wiceprezydenta: Marcina Rola. Szybko okazuje się, że 26-letni Rol ma zbyt krótki staż pracy, by mógł zgodnie z prawem objąć stanowisko. Został więc asystentem prezydenta miasta. Karierę polityczną rozpoczął jako barman w nieistniejącym już klubie należącym do żony Jakiego, „Pod Amfiteatrem”. Później został asystentem w biurze posła, a następnie radnym. Dziś piastuje również stanowisko sekretarza rady nadzorczej spółki Śląski Rynek Hurtowy Oborki.

Prezydent Opola większość w Radzie Miasta zawdzięcza ludziom Patryka Jakiego. Jednym z jego radnych jest Tomasz Wróbel, który wraz z asystentem Rolem ma decydujący wpływ na finansowanie miejskiego sportu. Wsławił się nazwaniem uchodźców „gwałcicielami kóz”. Dziś jest prezesem dwóch klubów sportowych oraz tzw. „okrąglaka” – świeżo wyremontowanego obiektu sportowego, na którym kluby Wróbla rozgrywają swoje mecze. Echem odbiło się wrogie przejęcie klubu szczypiornistów, Gwardii Opole. Zdyskredytowano jego prezesa, Janusza Maksyma, a członkowie dawnego fanklubu (po przejęciu powstał nowy) czują się dziś oszukani.

Wróbel jest także prezesem klubu siatkarskiego Politechniki Opolskiej, który konkuruje z klubem uniwersyteckim. Po awansie siatkarek ECO Uni Opole do pierwszej ligi, miejski sponsor (Energetyka Cieplna Opolszczyzny SA)… wycofał swoje wsparcie. To przypadek bez precedensu. To kluby Wróbla zawsze dostają większe dotacje od miasta, choć grają w niższej klasie.

Patryk Jaki ogłosił się ojcem projektu poszerzenia granic Opola o miejscowości z sąsiednich gmin. To temat, który na Opolszczyźnie wywołał największy konflikt od wielu lat. Tłem tego sporu była dochodowa elektrownia i tereny przemysłowe leżące w miejscowości Brzezie. Sołtysem Brzezia był kolega Jakiego, Tomasz Gabor. Chociaż brzezianki i brzezianie w konsultacjach społecznych powiedzieli „nie” dla przyłączenia do Opola w 98,5 procentach, Gabor ogłosił, że Brzezie chce należeć do miasta. Mieszkanki i mieszkańcy natychmiast przegłosowali odwołanie go ze stanowiska. Nie minęło kilka miesięcy, kiedy szeregowy elektryk został z rekomendacji wiceministra mianowany dyrektorem całej elektrowni. Lokalny oddział PiS, który z niepokojem obserwuje wpływy Jakiego w regionie, nie był poinformowany o tej decyzji. Gabor był więc dyrektorem elektrowni… przez jeden dzień. Po charakterystycznych dla swojej osoby przechwałkach, oficjalnie podał się do dymisji. Dziś jest dyrektorem jednego z działów.

Konflikt o poszerzenie Opola w sposób groteskowo stronniczy relacjonowało TVP3 Opole. I trudno się dziwić, kiedy jego dyrektorem jest Mateusz Magdziarz, kolega posła Jakiego. Magdziarz był reporterem lokalnego portalu 24Opole. Po wyborach samorządowych został pracownikiem biura medialnego w Ratuszu, a następnie mianowano go dyrektorem opolskiego oddziału TVP. Telewizja wielokrotnie nagrywała materiały zniesławiające osoby będące w kontrze do Patryka Jakiego. Władza wiceministra nad telewizją sięga do tego stopnia, że obecnie TVP3 Opole dyskredytuje nawet Arkadiusza Wiśniewskiego, który pokłócił się z kolegami Jakiego przy okazji tegorocznej edycji Krajowego Festiwalu Piosenki Polskiej.

Patryk Jaki ma swoich ludzi w kluczowych instytucjach Opolszczyzny. Jego ojciec, Ireneusz Jaki, został dyrektorem miejskiej spółki wodociągowej. Wicedyrektorem Powiatowego Urzędu Pracy jest Tomasz Kwiatek. Mirosław Borzym jest dziś dyrektorem Agencji Nieruchomości Rolnych. Jana Stępowskiego mianowano dyrektorem opolskiej Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. W Kuratorium Oświaty rządzi Michał Siek. To wszystko ludzie, którzy przed „zwykłymi mieszkańcami”, takimi jak kibice Gwardii Opole czy „anektowani” z sąsiednich gmin, zbudowali mur nie do przebicia. Jak traktowani są oni przez elity Jakiego, widać na przykładzie wizyty w jego biurze poselskim.

Broń lokatorów, traktuj z góry „anektowanych”

W listopadzie 2016 r. mieszkanki i mieszkańcy gminy Dobrzeń Wielki weszli do biura Patryka Jakiego, domagając się rozmowy na temat poszerzenia Opola. Poseł do dziś ani razu nie spotkał się z nimi, mimo że ogłosił się autorem całego pomysłu. Zwolnione pracownice Gminnego Ośrodka Kultury, sportowcy, sołtysi, emerytki ogłosiły, że nie wyjdą z biura, dopóki nie dojdzie do takiego spotkania. Po ostrych negocjacjach dostali dwa terminy potwierdzone na piśmie. Później zostali wyprowadzeni przez policję, a Jaki zapowiedział, że tego „wtargnięcia” im nie podaruje. Złożył zawiadomienie do prokuratury. W sprawie o „zakłócanie miru domowego” (w publicznym biurze) zeznawano na kilka dni przed Bożym Narodzeniem. Choć prokuratura ją umorzyła, w uzasadnieniu dopatrzono się znamion wykroczenia: „zakłócano porządek publiczny”. Rozpoczęła się druga seria wezwań na komisariat. Mnie wezwano w dniu urodzin.

Osoby obecne w biurze domagały się rozmowy, poszanowania ich godności, jakiejkolwiek formy dialogu. W zamian dostały wezwania na policję. Tak układa się relacja pomiędzy pokrzywdzonymi „zwykłymi ludźmi” a Patrykiem Jakim na Opolszczyźnie. Niepartyjne, pragnące jedynie spokoju osoby są ofiarami kasty politycznej.

Wzywaj przed komisję, uciekaj przed sądem

Jest szczególnie zdumiewające, kiedy opolski poseł domaga się odpowiedzialności od Hanny Gronkiewicz-Waltz. Z apelami wiceministra nie byłoby żadnego problemu, gdyby nie to, że on sam ucieka przed sądem w Opolu od roku.

W trakcie konsultacji społecznych w gminie Dobrzeń Wielki (kiedy to 99,7% mieszkanek i mieszkańców całej gminy opowiedziało się przeciwko przyłączeniu pięciu sołectw do Opola) wolontariuszki i wolontariusze rozdawali po domach ankiety. Jaki na łamach lokalnych mediów oskarżył mniejszość niemiecką o fałszerstwa. Lokalną demokrację nazwał w tym kontekście „kabaretem”. Mówił, że jako polski parlamentarzysta nie wtrąca się do tego, jakie granice ma Monachium. Te słowa spotkały się z odpowiedzią sołtyski wsi Czarnowąsy, Krystyny Pietrek, która była jedną ze współorganizatorek tych konsultacji. W imieniu wszystkich wolontariuszek i wolontariuszy oskarżyła Patryka Jakiego o naruszenie dobrego imienia.

Poseł nie przyszedł na ani jedną rozprawę. Próbował wykazać, że słowa o mniejszości niemieckiej i konsultacjach społecznych były wypowiadane… w ramach obowiązków poselskich i chroni go immunitet. Z taką interpretacją nie zgodziła się sędzia. Jaki miał stanąć przed sądem. To oznaczałoby małe, symboliczne zwycięstwo tych, którzy zostali przez niego poszkodowani. Mogliby wiceministrowi choć raz spojrzeć prost w oczy.

Pełnomocnik posła w odpowiedzi na żądanie sądu, by Jaki był obecny na rozprawie tłumaczył, że wiceminister ma zbyt dużo obowiązków i nie może stawić się w sądzie bezpośrednio. Sędzia ponownie nie zgodziła się i wskazała trzy terminy, by poseł mógł się dopasować do jednego z nich. Jaki nie zaakceptował żadnego. Wskazał własny, lecz do tego czasu złożył już zażalenie do Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu o oddalenie mu immunitetu. Zażalenie zostało przyjęte, a ewentualne odebranie immunitetu przekazane w ręce Sejmu, co może się skończyć tylko w jeden możliwy sposób.

Tworzenie swojej kasty i ucieczka od odpowiedzialności – tak wyglądają działania posła Patryka Jakiego od kuchni. Jest znaczące dla Polski, że w kontekście afery prywatyzacyjnej standardy przywraca osoba tego pokroju. Należy mieć nadzieję, że podczas kampanii wyborczej na prezydenta Warszawy pamięć o peryferiach okaże się wystarczająco silna, by pokazać stolicy, kto pretenduje do objęcia jej sterów. Warto zacząć już dziś.

Exit mobile version