W noworoczną noc polska telewizja publiczna pokazała dawno nie widzianą Szopkę Noworoczną. Niegdyś była to audycja, w której dworowano sobie z władzy w formie wierszowanej i na melodię znanych piosenek. Była popularna za komuny, kiedy cenzura wymuszała na autorach finezję i sztukę aluzji. Potem, już za „wolności” i po śmierci instytucji z ul. Mysiej spuściła z tonu, choć czasem można było się uśmiechnąć. Następnie była przerwa, aż do tego roku, kiedy znowu zawitała na ekrany. Obejrzałem. Podobnego gówna nie widziałem już dawno. Rzecz nie w poziomie dowcipów (autor: Marcin Wolski) lecz w ich wymowie. Mamy tu wszystko, co potrzebne do wywołania u widza przejmującego uczucia żenady: niesłychane lizusostwo pod adresem Kaczyńskiego i Kurskiego, słabo zawoalowane akcenty antysemickie (Radek Sikorski tak naprawdę nosi nazwisko swojej żony Applebaum – wszystko jasne), oskarżenia o służalczość wobec Unii Europejskiej i, jakżeby inaczej – Putina, walenie jak obuchem w pysk oskarżeniami o ruskie korzenie i poglądy (Sikorski występuje w mundurze wysokiego oficera radzieckiego), konstruowanie czarno-białej narracji, i to wszystko na tle aluzji prostych jak podanie ręki, że to rządziła Polską banda zdrajców. Propaganda najgorszych czasów PRL przy tym to szczebiot niemowlaka.
Towarzyszyło mi przy tym dojmujące uczucie przykrości, bo pamiętałem samego siebie sprzed lat, kiedy zaśmiewałem się ze znakomitych dowcipów Wolskiego w radiowej Trójce w kultowych „60 minutach na godzinę”. Okazuje się, że przed zejściem na poziom kloaki nie chroni ani talent, ani zasługi. Reakcja internautów przyszła szybko. Niestety również rozczarowująca.
Od rana w facebooku krąży filmik pod przydługim, ale jednoznacznym tytułem „Lista sprzedawczyków, którzy zagrali w „Szopce w Muzeum” Marcina Wolskiego 31.12.2016”. Cieszy się dużą dość popularnością, nie mogę więc wykluczyć, że zdobędzie nowe udostępnienia i jeszcze większą sławę. Nie zwróciłbym nań uwagi, bo FB znaleźć można różne śmieci, w tym jednak wypadku zatrzymało mnie przy tym nazwisko człowieka, który polecał ów klip na swoim profilu, (twórcy tego klipu?), dość znanego i utalentowanego dziennikarza związanego ze środowiskami „Gazety Wyborczej”, „CKM”, radiowej przedpisowskiej „Trójki”- twórcy tyleż popularnego, co ważnego w tym nurcie.
Klip jest prościutki: pojawiają się twarze aktorów, którzy wzięli udział w tym haniebnym widowisku, obok ich imiona i nazwiska, na samym końcu jeszcze raz powtórzenie tytułu o sprzedawczykach i biało-czerwony napis „Zapamiętamy!”.
Chciałem zapytać, bo troszkę się gubię: co zapamiętacie? Tych ludzi? I co, że ich zapamiętacie? Wyrzucicie ich z pracy, kiedy karta się odwróci? Pozbawicie prawa do wykonywania zawodu, niech robią w warzywniaku albo, jeszcze fajniej, w kotłowni? A może lepiej, żeby już teraz się z nimi policzyć? Jeżeli tak, to wyszła pewna niedoróbka w klipie – brakuje ich adresów, pod który można się udać w większej grupie, by pokazać swe niezadowolenie i obrzucić wyzwiskami. Dobrze, jeśli tylko na obrzuceniu słowami się skończy. Niech wiedzą, łobuzy, że Wasze środowisko potrafi pokazać głoszącym nieprawidłowe poglądy ich miejsce w szeregu.
Pytam dla siebie, egoistycznie. Nie jestem strażnikiem Waszych sumień, nie będę przecież prawił morałów, że niczym się nie różnicie od oszalałej tłuszczy zwolenników prezesa, skandującego „Cała Polska z was się śmieje….” Mnie tylko interesuje, czy warto stanąć obok Was, kiedy rzeczywiście zagrożone będą podstawowe wartości społeczne i demokratyczne. Na razie widzę, że nie warto.