Główny Urząd Statystyczny odnotował 1556 akcji strajkowych w ubiegłym roku. To ogromny skok, ponieważ w wyjątkowo spokojnym 2016 roku zarejestrowano ich zaledwie pięć (!). Dane te pokazują, że obecny rząd nie jest w stanie odpowiedzieć na oczekiwania pracowników dotyczące standardów zatrudnienia i wysokości płac.
Informacje pochodzą z wydanej niedawno publikacji GUS pt. „Mały Rocznik Statystyczny Polski 2018”. Dowiadujemy się z niej, że w 2017 roku odnotowano wyraźny wzrost nie tylko liczby strajków, ale również uczestników protestów pracowniczych związanych z odmową pracy. W 2016 w całym kraju w zakładach pracy protestowało zaledwie 700 osób. W ubiegłym liczba ta skoczyła do 29,7 tys.
Ciekawych wniosków dostarcza również analiza warunków gospodarczych towarzyszących buntom. Jak zauważa związek Inicjatywa Pracownicza, ten skokowy wzrost liczby strajków i osób uczestniczących w odmowie pracy miał miejsce w okresie, kiedy przeciętne zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw wzrosło o 4,4% a przeciętne nominalne wynagrodzenia brutto o 6%. W analogicznym okresie roku 2016 wzrost obu tych wskaźników był dużo niższy i wynosił odpowiednio 3% i 3,9%. Mamy więc do czynienia z sytuacją, w której pracownicze niezadowolenie rośnie w sytuacji względnej poprawy warunków życia i przy niezmienionym poziomie uzwiązkowienia. Można by to uznać za paradoks, ponieważ zdaniem wielu socjologów, protesty nasilają się w warunkach krytycznych dla pracowników (jak uważa np. prof. Juliusz Gardawski z SGH) a niski poziom strajków wynika wprost z niskiego poziomu uzwiązkowienia (tak np. prof. Henryk Domański z Polskiej Akademii Nauk tłumaczył niewielką liczbę strajków w 2016 r.)
Jakie strajki złożyły się na tak imponującą statystykę? Trzeba pamiętać, że w zestawieniu pominięto protesty ratowników medycznych, taksówkarzy i dzikie strajki organizowane przez pracowników i pracownice bez udziału związków zawodowych. Kto więc odmawiał pracy? Kluczowe znaczenie dla dynamiki protestów pracowniczych w tym okresie miał ogólnopolski jednodniowy strajk generalny zorganizowany 31 marca przez Związek Nauczycielstwa Polskiego w proteście przeciwko reformie edukacji likwidującej gimnazja. ZNP domagał się gwarancji zatrudnienia dla wszystkich pracujących w szkołach do 2022 roku oraz 10% podwyżek płac. Warto odnotować również takie akcje jak: trzytygodniowy strajk w odlewni żeliwa w Zawierciu (zakończony porozumieniem odnośnie płac), dwugodzinny strajk ostrzegawczy w elbląskich tramwajach, strajk w Operze Bałtyckiej w Gdańsku czy strajki w szpitalach: staszowskim i im. Jana Pawła II w Krakowie.
Dane GUS nie obejmują również strajków w służbie zdrowia, które miały miejsce na przełomie 2017 i 2018 roku. Te napięcia w połączeniu z również imponującym buntem personelu placówek medycznych, który miał miejsce od wiosny do lipca 2018 skłaniają ku wnioskowi, że w Polsce, za rządów ponoć „najbardziej prospołecznego rządu od 30 lat” mamy do czynienia z przebudzeniem ruchu związkowego i przyjęciem postawy bojowej przez samych pracowników. A to jest z pewnością znakomity prognostyk na kolejne lata.