Site icon Portal informacyjny STRAJK

PiSościema

Z pewnym przerażeniem obserwuję, jak rozmaite środowiska lewicowe, zaczynając od redaktor naczelnej Strajk.eu, dają kredyt zaufania prezydentowi Andrzejowi Dudzie. Mam wrażenie, że po latach „straszenia PiS-em” rozpoczął się okres „tylko nie PO”, który prowadzi nas wszystkich na manowce. Przede wszystkim dlatego, że opowieść o „socjalnym PiS” to wielka ściema.

wikimedia commons

Pierwszy problem, jaki mam z Andrzejem Dudą (jest to problem także z Beatą Szydło i całym PiS-em, ale bądźmy szczerzy, Platforma jest niewiele lepsza) to wykluczanie z definicji państwa opiekuńczego tych wszystkich, którzy nie mieszczą się w wąskim polsko-katolicko-konserwatywnym rozumieniu opieki. Zmuszanie kobiet w trudnej sytuacji materialnej do rodzenia dzieci (również, jak przecież chciałby PiS, dzieci głęboko niepełnosprawnych, również przez matki-dzieci czy ofiary gwałtów), otwarta nienawiść i pogarda do 2 mln nieheteroseksualnych obywateli i obywatelek, wykluczanie ze wspólnoty wszystkich, którzy nie spędzają na kolanach tyle czasu co Andrzej Duda – nie mieszczą się w moim pojęciu państwa przyjaznego, nie mieszczą się w „dialogu”, o którym tak szumnie opowiada prezydent. Kato-socjal, jak słusznie zauważa moja redakcyjna koleżanka Weronika Książek, znacząco różni się od tego, czego chcą ludzie lewicy i od faktycznej walki ze społecznymi nierównościami, które przecież wynikają także z płci, orientacji seksualnej czy wyznania, te zaś nowy prezydent chce wzmacniać i wokół nich w dużej mierze buduje swój wizerunek.

Z pustego i Salomon

Drugą kwestią jest to, że – pomijając tzw. „kwestie obyczajowe” – w istocie rzeczy Andrzej Duda wcale nie postuluje państwa socjalnego. Gdyby tak było, nie zdobyłby przecież poklasku stowarzyszenia KoLiber czy Jarosława Gowina. Wiele reform, proponowanych przez Dudę, jak choćby obniżenie wieku emerytalnego, rozbudowa kolei, wyższe zasiłki rodzinne czy likwidacja NFZ to oczywiście rozsądne i godne przemyślenia propozycje. Nie zgodzę się tu przy okazji z Książek czy z wieloma innymi krytykami rozwiązania „500 zł na każde dziecko” jako „rozdawnictwa” – przykład Francji pokazuje, że pomoc socjalna adresowana do wszystkich jest najbardziej skuteczna w podwyższaniu dzietności i pozwala uniknąć paradoksu „zbyt biednych na pomoc”, czyli osób, które ze względu na fatalną sytuację ekonomiczną i wykluczenie edukacyjne i kulturowe przegrywają starcia z pomocą społeczną i aparatem administracyjnym państwa. Ale wszystkie te reformy potrzebują finansowania. Tymczasem Andrzej Duda postuluje znaczne podwyższenie kwoty wolnej od podatku – co samo w sobie jest rozwiązaniem z wielu powodów słusznym, prowadzi bowiem do odciążenia podatkowego najuboższych obywateli, ale też znacząco zmniejsza wpływu do budżetu. Mamy więc sytuację, w której z budżetowego naczynia chce się więcej wylać i mniej dolewać. Ani Duda ani PiS nie mają żadnego pomysłu na to, sobie z tym deficytem poradzić – nie tylko zrezygnowano z wprowadzenia trzeciej stawki PIT (za sprawą wspomnianego Gowina), ale zaproponowano obniżenie CIT dla tzw. „młodych przedsiębiorców” z 19 do 15 procent. Taki zapis to wymarzona luka dla wszystkich, którzy chcieliby zapłacić mniejsze podatki – wystarczy założyć firmę „na młodego słupa”, żeby w mniejszym stopniu dokładać się do wspólnego kotła. Co więcej, obniżka podatków traktowana jest jako „pomoc młodym” – Duda twierdzi zatem, że największym problemem młodych ludzi jest to, że nie mogą założyć firmy. Od tego stanowiska naprawdę nie jest daleko do Janusza Korwin-Mikkego czy nieszczęsnej Magdaleny Ogórek. Przypomnijmy – gospodarka oparta na dużej liczbie małych biedafiremek jest niekonkurencyjna, cechuje się niską wydajnością pracy i niską innowacyjnością. Im więcej małych podmiotów, tym trudniejsza staje się ściągalność podatków, tym częściej łamane są prawa pracy i tym niższe są pensje. Obniżenie stawki CIT jest też de facto zachętą dla szczególnej formy śmieciowej pracy, tj. wypychania pracowników na fikcyjne samozatrudnienie. Już teraz 1/5 wszystkich firm jednoosobowych pracuje tylko dla jednego zleceniodawcy – są to zatem w rzeczywistości pracownicy, na których pracodawcy zepchnęli koszty ubezpieczenia emerytalnego i pozbawili ich praw wynikających z kodeksu pracy.

Królowa puchu i układ

Idąc dalej – ani nowy prezydent, ani w ogóle cały PiS nie mają ambicji czy woli politycznej dobrać się do skóry „grubym misiom”, którzy zresztą zasiadają w ich własnych szeregach. Posłanka Arciszewska-Mielewczyk – „królowa puchu” i posiadaczka majątku ziemskiego w Borczu na Kaszubach, która podczas prezydenckiej inauguracji porównywała atmosferę do pielgrzymek Karola Wojtyły do Polski i jest jedną z ważnych twarzy Prawa i Sprawiedliwości – odziedziczyła po mężu spółki, rozliczające się z podatków na Cyprze. PiS, mówiąc o „uszczelnianiu systemu podatkowego” nie wspomina o działalności swojej partyjnej koleżanki, posłanki i byłej senatorki. Cała retoryka o „układzie” nie ima się faktycznych biznesowo-politycznych elit. Zamiast akcji ścigania oszustów podatkowych w stylu niemieckim – przypomnijmy, że tamtejsza prokuratura prowadzi właśnie kilkaset postępowań, w ramach których zamierza odzyskać w sumie 1 mld euro niewypłaconych przez tamtejszych Kulczyków podatków – będziemy mieli kolejnych agentów Tomków, którzy za publiczne pieniądze będą rozbijać się luksusowymi samochodami w żałosnych próbach pogrążenia politycznych oponentów. Na stołkach obsadzonych obecnie przez krewnych i znajomych PO i PSL zasiądą krewni i znajomi PiS, wygłodniali po latach z dala od władzy.

Czekając na Zytę

Co zatem zostanie nam z socjalnych obietnic socjalnego PiS-u, kiedy okaże się, że w budżecie brak środków nie tylko na sfinansowanie obiecywanych reform, ale na prowadzenie taniego państwa w stylu Platformy Obywatelskiej? Niektórzy ostrzegają przed powstaniem wielkiego długu. Ja osobiście o dług u własnych obywateli tak bardzo się nie martwię – nie udziela mi się histeria wokół długu publicznego. Jestem natomiast przekonana, że ostatnią kartą opowieści o opiekuńczym państwie w stylu chadeckim będzie dzień wyborów, a prosocjalna Beata Szydło zmieni się niepostrzeżenie nie tyle w Jarosława Kaczyńskiego, co w Zytę Gilowską, niegdysiejszą pisowską minister finansów, realizującą stricte neoliberalny program gospodarczy. Andrzej Duda zbyt będzie zajęty dziękczynną litanią do Matki Boskiej, żeby przypomnieć sobie własne obietnice o państwie opiekuńczym.

Exit mobile version