Skrajnie prawicowy historyk będący szefem publicystyki TVP Info, Tadeusz Płużański zagroził, że poda do sądu Włodzimierza Czarzastego, Joannę Senyszyn i mnie. Chodzi o krytyczne wypowiedzi wobec części żołnierzy wyklętych, a w moim przypadku nazwanie „Ognia”, „Burego” i „Łupaszki” zbrodniarzami. „Pozwiemy te wszystkie osoby za szarganie narodowych autorytetów, szarganie polskich świętości” – ogłosił Płużański, a wkrótce potem obwieścił, że złoży pozew zbiorowy przeciwko wszystkim krytykom wyklętych.
Trudno dociec, jakie paragrafy miałyby być podstawą procesu. Zbrodnie wielu żołnierzy antykomunistycznego podziemia są udokumentowane i wiedza na ich temat jest powszechnie dostępna. Trwają dyskusje na temat interpretacji i oceny ich działań, ale mało kto kwestionuje fakt dokonywania przez wyklętych mordów i kradzieży.
Skąd więc groźby Płużańskiego? Z pewnością nie chodzi tu o prawdę historyczną, ponieważ fakty świadczą na niekorzyść „Burego” czy „Ognia”. W imię prawdy historycznej należałoby powtarzać, że byli oni mordercami. Jeżeli zaś PiS chciałby karać za zakłamywanie historii Polski, to do sądu powinni trafić raczej bezrefleksyjni wyznawcy wyklętych. Płużański jest bardzo mizernym badaczem, ale z pewnością wie, że jego idole byli zbrodniarzami. Wydaje się więc raczej, że szef publicystyki TVP Info nie jest kłamcą, lecz świadomym obrońcą morderców.
Warto przypomnieć, że w 2014 roku Płużański zachęcał do podpalania instalacji tęczy na pl. Zbawiciela w Warszawie, a kilka miesięcy temu wraz z prawicowymi ekstremistami bronił rasistowskiego mordercy z RPA, Janusza Walusia. W tym kontekście trudno się dziwić, że bliskie mu są tak odrażające postacie jak „Bury” czy „Ogień”.
Pan Tadeusz Płużański (drugi po prawej), który grozi mi sądem za nazwanie Burego, Ognia i Łupaszki zbrodniarzami, wspiera rasistowskiego mordercę z RPA. Zamiast brylować w mediach, tacy ludzie powinni zniknąć z debaty publicznej. pic.twitter.com/R9yk6xtL0h
— Piotr Szumlewicz (@PiotrSzumlewicz) 4 marca 2018
Uwzględniając publiczne wypowiedzi i stanowiska Płużańskiego, wydaje się, że prawa człowieka i swobody obywatelskie są mu obce. Pod tym względem faktycznie jest on kontynuatorem tradycji najbardziej obskuranckiej, podłej części żołnierzy wyklętych – tych, którzy chcieli w Polsce narzucić narodowo-katolicką dyktaturę bliską rządom generała Franco. W tym modelu państwa nie ma miejsca na wolność słowa, pluralizm, zadawanie trudnych pytań, kwestionowanie namaszczonych przez władzę narodowych autorytetów. Gdy ktoś się wyłamuje z odgórnie narzuconej wizji narodu, ma iść do więzienia. Formułowane przez Płużańskiego groźby procesami za krytykę wyklętych póki co są dosyć śmieszne, ale może niepokoić, że osoba o tak barbarzyńskich poglądach zajmuje kierownicze stanowisko w telewizji publicznej.