Site icon Portal informacyjny STRAJK

„Polacy nie mają żelaznych płuc” – NIK będzie współpracować z Polskim Alarmem Smogowym

Borek Falęcki spowity smogiem / facebook.com/KrakowskiAlarmSmogowy

Organizacje zajmujące się walką z zanieczyszczeniem powietrza podpisały w poniedziałek pakt na rzecz rzetelnego informowania Polaków o zagrożeniach związanych ze smogiem.

Aktywiści Polskiego Alarmu Smogowego zwrócili uwagę, że od kilku lat apelują, by zagrożenie dla zdrowia w naszym kraju ogłaszano przy niższym poziomie zanieczyszczenia powietrza niż obecnie. Teraz wskaźnik alarmowy jest najwyższy w Europie – wynosi 300 mikrogramów pyłu na metr sześcienny. Dopiero przy takim zanieczyszczeniu władze miast mają obowiązek podjąć radykalne działania, np. wprowadzić zakaz wjazdu samochodów do centrum i ograniczenia pracy zakładów przemysłowych. Tymczasem we Francji stan kryzysowy ogłaszany jest już przy 80, a w Czechach i Węgrzech – przy 100 mikrogramach na metr sześcienny.

Tymczasem przy stężeniu trucizn, które według polskiej nomenklatury nazywane jest „umiarkowanym” (stężenie pyłu PM10 między 61 a 101 µg/m3) występuje już realne zagrożenia dla zdrowia osób nie tylko wrażliwych. We Francji w takich warunkach zaleca się już pozostanie w domach. Na mapkach w Polsce taki stopień zanieczyszczeń oznaczany jest kolorem żółtym, a więc sygnalizującym – nic złego się jeszcze  nie dzieje. Bardzo łagodnie, bo mianem „dostatecznego” ochrzczone zostało nad Wisłą stężenie stężenie pyłu PM10 między 101 a 141 µg/m3). Na stronie ministerstwa środowiska czytamy jednak, że „jakość powietrza jest dostateczna, zanieczyszczenie powietrza stanowi zagrożenie dla zdrowia (szczególnie dla osób chorych, starszych, kobiet w ciąży oraz małych dzieci) oraz może mieć negatywne skutki zdrowotne.”. A zatem „dostateczny” oznacza jednak niebezpieczeństwo.

W Polsce o problemie smogu zaczęło się mówić na początku bieżącej dekady. Jaka była reakcja władz? Rząd Platformy Obywatelskiej zamiast dostosować przepisy do tych obowiązujących w innych krajach Europy, jeszcze je poluzował. W 2012 r. minister środowiska Marcin Korolec wydał rozporządzenie, które podwyższało poziom alarmowy zawartości pyłu w powietrzu z 200 do 300 mikrogramów na metr sześcienny. Dlaczego tak się stało? –  Kiedy zostały podwyższone normy, mogliśmy się pochwalić przed innymi krajami, że u nas niewiele jest dni ze stanem alarmowym – tłumaczy Andrzej Guła z Polskiego Alarmu Smogowego.

Warto też zauważyć, że liczba dni z przekroczonym pułapem alarmowym w polskich miastach narasta, co jest efektem zwiększającej się liczby samochodów na mieszkańca oraz działań branży deweloperskiej, która zabudowuje kanały przepływu powietrza, uniemożliwiając przewiewy, które wcześniej rozpędzały smog. W 2012 roku w Warszawie było 6 dni z alarmem smogowym, w 2017 już 35.

Exit mobile version