Władze ukraińskiej stolicy są w trudnej sytuacji. Z jednej strony są pod naciskiem USA, które żądają bezpiecznego zorganizowania marszu LGBT, z drugiej pod rosnącym sprzeciwem ze strony prawicowych radykałów.
Przedstawiciele części ukraińskiej policji na konferencji prasowej, przeprowadzonej na ulicy (władze odmówiły użyczenia jakiejkolwiek sali) oznajmili, że nie będą ochraniać marszu środowisk LGBT, który w tym roku ma przejść ulicami Kijowa pod nazwą „Marsz Równości” 12 czerwca.
„Stanowisko kierownictwa Policji Narodowej w sprawie gej-parady jest jednostronne. (…) My, funkcjonariusze Policji Narodowej odmawiamy wypełnienia przestępczych rozkazów kierownictwa – bić patriotów, którzy będą przeciwstawiać się gej-paradzie” – głosi stanowisko protestujących. Dalej można przeczytać, że marsz środowisk LGBT będzie negatywnie przyjęty przez społeczeństwo, a także „doda separatystom tysiące ochotników, w tym z Kijowa i z Zachodniej Ukrainy”.
Do tego oświadczenia części ukraińskich policjantów należy dodać komunikat faszyzujących prawicowych radykałów z Prawego Sektora, którzy dzień przedtem zapowiedzieli oficjalnie, że nie dopuszczą do wspomnianego marszu i zorganizują jego uczestnikom „krwawą łaźnię”. W tej sprawie można tym ludziom wierzyć.
Na to jeszcze nakłada się petycja mieszkańców Kijowa, żądająca zakazu „Marszu Równości”, pod którą zbierane są podpisy w internecie. Zgodnie z ukraińskim prawem, lokalne władze zobowiązane są do jej rozpatrzenia, ponieważ poparło ją już 10 tys. obywateli – deklarują, że zrobią to jak najszybciej.