Nie straszny nam smog, ani wytyczne Komisji Europejskiej. Polska węglem stoi i stać będzie nadal. Po objęciu teki premiera przez Mateusza Morawieckiego była nadzieja, że nowy gabinet postawi na odnawialne źródła energii. Okazało się jednak, że zamierza zainwestować ogromne środki w zakłady wydobycia węgla.
Trzy polskie kopalnie: „Sośnica”, „Śląsk” i „Rydułtowy” mają zostać definitywnie zamknięte do końca 2018 r. Komisja Europejska planuje przekazać Polsce na złagodzenie skutków społecznych likwidacji zakładów prawie 8 miliardów euro. Polski rząd pieniądze przyjmie z zadowoleniem, a jednocześnie sam przeznacza ogromne zasoby na reaktywacje i powstanie nowych kopalni. To nie żart. Tuż przed świętami Ministerstwo Rozwoju zaprezentowało Program dla Śląska. Jego budżet inwestycyjny wynosi 40 mld zł. Powstać mają dwa zakłady – w jednym wydobywany będzie węgiel koksowy, w drugim – kamienny.
Koszty pierwszej inwestycji, według ministerialnego planu, mają się zwrócić w ciągu pięciu lat. „Z uwagi na dobrą i stabilną kondycję węgla koksowego na światowych rynkach, projekt budowy nowej kopalni produkującej ten surowiec jest inicjatywą pożądaną, nie tylko z uwagi na aspekty społeczne, ale przede wszystkim ekonomiczne” – czytamy w programie. Plan nie określa jakie będą koszty środowiskowe. Rząd zapowiada jednak, że w kopalni miałoby znaleźć pracę ok. 1500 osób, a drugie tyle wygeneruje lokalna gospodarka, rozruszana tą inwestycją.
Ministerstwo nie podało gdzie dokładnie miałaby powstać kopalnia koksowa. Według dziennikarzy „Rzeczpospolitej”, będzie to Dębieńsko w województwie śląskim, gdzie obecnie wydobycie prowadzi australijska firma Prairie Mining. Projekt rządowy ma się zakończyć do końca 2019 roku.