– Za rządów Prawa i Sprawiedliwości dokonuje się właśnie kolejny krok w stronę klerykalizacji polskiej oświaty. Już za pięć lat maturzyści będą mogli zdawać egzamin maturalny z religii – usłyszeli dzisiaj słuchacze Radia Szczecin od biskupa Marka Mendyka z Konferencji Episkopatu Polski.
Pierwsze niepokojące symptomy pojawiły się w marcu bieżącego roku, kiedy o pomyśle wspomniała ministra edukacji Anna Zalewska.
– Matura z religii? Oczywiście, że tak. Mnóstwo osób zdaje na uczelnie teologiczne. Każdy ma prawo wybrać jako nieobowiązkowy przedmiot na maturze, żeby startując na uczelnię pochwalić się nim – mówiła w TOK FM szefowa resortu.
– Religia powinna być przedmiotem maturalnym. Dla uczniów, którzy zdają na takie kierunki jak teologia, religioznawstwo, byłoby to duże udogodnienie. Skoro można zdawać maturę z tak egzotycznych przedmiotów jak historia tańca czy elementy historii sztuki, to dlaczego nie miałoby być matury z religii? – pytała polityczka.
– W związku z tym, że wymagany jest cały cykl edukacyjny, który uczeń musi przejść, więc od 2017 r. to będą cztery lata, bo podejrzewamy, że tyle będzie trwało liceum – tłumaczył bp Mendyk.
Według informacji podanych przez „Gazetę Wyborczą”, reaktywacja pomysłu jest efektem spotkania pomiędzy Komisją Wspólną Rządu i Episkopatu, do którego doszło pod koniec kwietnia.
Zdecydowanym przeciwnikiem wprowadzenia religii na maturę jest natomiast prof. Jan Hartman, etyk i publicysta, związany ze środowiskami liberalnymi.
„Matura z religii jest tak samo kuriozalna jak matura ze światopoglądu ateistycznego. Jeśli chcemy, by młodzież miała bardziej wszechstronny, racjonalny i krytyczny ogląd rzeczywistości, uczmy w szkole na serio filozofii. (…) Religia z całą pewnością nie jest przedmiotem naukowym, a matura jest z całą pewnością egzaminem z wiedzy o charakterze naukowym” – mówił Hartman w wywiadzie dla „Newsweeka”.