Site icon Portal informacyjny STRAJK

Poniedziałek i po

Życie po wyborach nie skończy się, zwłaszcza to umysłowe. PiS przejmie władzę dzięki zassaniu konserwatywnego skrzydła klubu Platformy Obywatelskiej i kilku narodowo-radykalnych posłów od Pawła Kukiza. Pani premier Kopacz ze zdumieniem zauważy, jak jej się to skrzydło nagle rozrosło, a potem oderwało od chudnącego centrum. I odleciało ku prezesowi Kaczyńskiemu. Jako Prawa Platforma Obywatelska.

Oskubana z funkcji i kierowcy pani poseł Ewa wróci na peron. Kursując na trasie Radom-Warszawa-Radom będzie pisać liczne interpelacje i zapytania poselskie, krytykujące nowego ministra transportu za opieszałość w modernizacji pasażerskich przewozów kolejowych.

Kukiz ze zdumieniem odkryje akustyczne walory Sali Plenarnej Sejmu RP. „Najlepsza scena na jakiej grałem” – powtarzać będzie w telewizjach śniadaniowych. Dlatego każde swe sejmowe wystąpienie kończył będzie tym samym refrenem – „Jak ja was kurwy nienawidzę”. Jak kiedyś Lepper śpiewką „Balcerowicz musi odejść”, a Sikorski zaśpiewem „Pałac Kultury musi być zburzony”.

Klub parlamentarny Polskiego Stronnictwa Ludowego popadnie w depresję i problemy ustalenia swej tożsamości. Pierwszy raz, odkąd najstarsi ludowcy sięgają pamięcią, PSL nie będzie współrządzić. Na wszelki wypadek, często podświadomie, ludowcy dalej głosować będą jak koalicja rządząca. Teraz PPOPiS.
Ryszard Petru dowiedzie, że polski polityk nie musi być przywiązany do stołka. Zrzeknie się mandatu poselskiego. Już zaraz po wyborze go na członka Rady Polityki Pieniężnej. Osierocone przez niego koło parlamentarne „Nowoczesna.pl” zmieni nazwę na „Koło przyjaciół bankowości”.

Najprawdziwsza z jedynie prawdziwych lewic Partia Razem nie przekroczy progu wyborczego. Pomimo tego zwycięży ideowo i moralnie. Prawie jak Powstanie Warszawskie. Żyjąc pozaparlamentarnie Razem skupi się na rozwiązywaniu problemów alienacji i wykluczenia.

Zjednoczona Lewica dalej jednoczyć się będzie ze sobą w zbożnym dziele tworzenia skutecznej lewicowej opozycji. Jedność ważna będzie, zwłaszcza kiedy radykalny PPOPiSlam napluje do Zlewu. Albo zażąda rytualnego uboju politycznego ostatniego z żywych komuchów, czyli Millera, i pierwszego zdrajcy narodu polskiego, czyli Palikota. Trudniej ZLewowi będzie zachować opozycyjną jedność, kiedy PPOPIS zaproponuje podniesienie pensji minimalnej i stawki godzinowej. Albo obniżkę wieku emerytalnego. Albo zaostrzenie kar za dręczenie zwierząt, zwłaszcza kotów.

Lewica, ta z Razem i ta ze Zlewu, nie będzie głównym wrogiem PPOPiSlamu. Zwłaszcza tego umiarkowanego. Lewica od dziesięciu lat już tu nie rządzi. Stanowisk atrakcyjnych nie zajmuje. Ta postkomusza lewica, jak kiedyś dinozaury, coraz częściej zajęta jest swym umieraniem. Można zabrać jej jedynie prawo do państwowego pochowku.

Teraz wrogą „komuną”, tą która ma „wisieć zamiast liści” będzie dla PPOPiSlamu i jego nowej „polityki historycznej” przegrana Platforma Obywatelska. Ci „prawdziwi zdrajcy narodu, te piłsudczykowskie „kurwy i złodzieje”. Dzieci i wnuki resortowe. Antypolscy i szabesgoje.

Będzie się działo, będzie zabawa. Bo skoro równo dzielonego chleba dla wszystkich nie wystarczy, to jakieś igrzyska być muszą.

Życie nie kończy się po wyborach, nawet parlamentarnych. W poniedziałek 26 października 2015 roku słońce wstanie i zajdzie. Krowy znowu zostaną wydojone i krasnoludki odleją się do świeżego mleka.

PS. Ponieważ kierownictwo Strajku.eu prosiło, abym też napisał na kogo warto głosować – odpowiadam jak na spowiedzi. Zagłosuję na Piotra Gadzinowskiego z listy Zjednoczonej Lewicy, numer 6. Startuję z ostatniego miejsca. W Warszawie, okręg nr 19.

Zagłosuję, bo odpowiada mi jego program i program Zlewu. Znam dobrze jego dotychczasowe dokonania poselskie i kwalifikacje. Mam do niego zaufanie. No, czasem ograniczone, bo nikt przecież doskonały nie jest. Na pewno jako polityk Piotr Gadzinowski nie oszuka mnie. Na pewno mnie też nie okradnie.

Exit mobile version