Michał Grześ, radny Prawa i Sprawiedliwości uważa, że poznańskie MPK obraża uczucia religijne katolickich pasażerów. Według niego nazwa przystanku „Baraniaka” powinna być odczytywana przez lektora jako „Arcybiskupa Antoniego Baraniaka”. Polityk złożył w tej sprawie interpelacje do prezydenta Poznania Jacka Jaśkowiaka.
Radny twierdzi, że do zajęcia się sprawą nakłonili go jego wyborcy. W interpelacji zwraca uwagę, że obecnie wygłaszany komunikat jest wyrazem braku szacunku dla uczuć religijnych. „Pasażerowie komunikacji miejskiej – osoby jak podkreślają wierzące – zwracają uwagę na czytanie w pojazdach nazwy przystanku przy ulicy Arcybiskupa Antoniego Baraniaka. Głos w pojazdach czyta »Baraniaka«. Osoby, które się do mnie zwróciły w tej sprawie proszą o pełne czytanie nazwy ulicy, uważają, z czym się zgadzam, że postać Abpa Antoniego Baraniaka jest wielce zasłużona dla Poznania” – wskazuje radny Grześ.
Grześ uważa, że katolicki patron przystanku jest dyskryminowany w komunikacji miejskiej, czego przykładem jest jego zdaniem odczytywanie nazwy „Rondo Jana Nowak-Jeziorańskiego” w całości. Radny zapowiedział również zbadanie innych nazw na wiatach przystankowych oraz zamierza dokonać przesłuchania wszystkich komunikatów wygłaszanych w pojazdach MPK.
Sprawę skomentowała już rzeczniczka MPK Poznań, Iwona Gajdzińska– Nazwy wszystkich przystanków, czytane przez automatycznego lektora w naszych pojazdach, muszą być zgodne z nazwami, przyjętymi przez Radę Miasta Poznania w uchwale z kwietnia 2014 roku. Zgodnie z przedmiotowym dokumentem przystanek, o którym wspomina pan radny Grześ, nosi nazwę „Baraniaka”, dlatego też w naszej ocenie zmiana tego jest możliwa dopiero po uprzedniej modyfikacji powyższej uchwały. Tak stanowi uchwała Rady Miasta, za którą nota bene głosował pan radny Grześ i my się do tej uchwały stosujemy – tłumaczy.
Radny Grześ już wcześniej zasłynął zaangażowaniem w sprawy szczególnie ważne z punktu widzenia interesu społecznego. W 2014 roku wytoczył armaty przeciwko jednemu ze słoni, zamieszkujących w poznańskim ZOO, który jego zdaniem przejawiał skłonności homoseksualne. – Nie po to wydawaliśmy 37 mln zł na największą w Europie słoniarnię, aby mieszkał w niej słoń gej – grzmiał na posiedzeniu miejskiej rady. – Mieliśmy mieć stado słoni, a skoro Ninio woli kolegów od koleżanek, to w jaki sposób spłodzi potomstwo? – zastanawiał się radny.