Władze Łodzi mają problem. Miasto jest zadłużone, wpływy z podatków maleją z powodu rządowych reform, a pracownicy transportu publicznego upominają się o wyższe płace. Związki zawodowe reprezentujące pracowników miejscowego MPK ogłosiły swoje żądania. Jeśli nie zostaną zrealizowane, może dojść do strajku.
Łódzkie autobusy i tramwaje mogą pewnego zimowego dnia pozostać w zajezdniach. To efekt fiaska rozmów pomiędzy przedstawicielami miasta i zarządem spółki, a związkowcami z ośmiu organizacji, które solidarnie upominają się o wyższe płace. Pierwsze sygnały ze strony pracowników o konieczności wzrostu wynagrodzeń pojawiły się w sierpniu. Zostały jednak zignorowane przez władze spółki. W konsekwencji rozpoczęła się procedura sporu zbiorowego. Protokół rozbieżności obie strony sporu podpisały 8 stycznia 2020 r. Wczoraj miała miejsce kolejna tura rozmów. Również bez porozumienia. W tej sytuacji związkowcy po raz pierwszy podczas tego konfliktu sięgnęli po stary sprawdzony środek – widmo strajku.
Czego oczekują pracownicy? Podwyżek w wysokości 500 zł brutto. W przypadku pracowników wykonujących pracę z wynagrodzeniem godzinowym wzrost poziom płac miałby sięgnąć 20 zł za godz. brutto.
Ile obecnie zarabiają? Dane MPK Łódź prezentują się całkiem nieźle – 5,07 tys. zł brutto dla kierowców oraz 5,35 tys. zł brutto dla motorniczych. Związkowcy zwracają uwagę, że to uśrednione pensje, zawierające również nadgodziny, których pracownicy wyrabiają coraz więcej.
Praca w ponadnormatywnym wymiarze godzinowym to w łódzkich MPK codzienność, ale też konieczność. Gdyby nie pracownicy harujący po godzinach, kursy zaczęłyby wypadać, bo firma zmaga się od wielu miesięcy z niedoborami kadrowymi.
Związkowcy uważają, że jedynym sposobem na zaradzenie tej sytuacji jest podwyżka płac, które zachęci do podejmowania pracy w charakterze motorniczego, kierowcy, mechanika czy torowca.
– To wymagająca, zmianowa praca, do której młodzi się nie garną – mówi w rozmowie z „GW” Zdzisław Woźniak, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Zaplecza Technicznego MPK Łódź. Związkowiec zauważa, że firma ma problem z ciągłością pokoleniową. Młodzi pracownicy, a jest ich mało, nie mają doświadczenia. – Trzeba im przekazać wiedzę – mówi.
Co na to spółka? – Spółka nie ma pieniędzy na zrealizowanie postulatów. Spełnienie ich kosztowałoby ok. 30 mln zł w skali roku – mówi Bartosz Stępień, zastępca rzecznika MPK Łódź.
I faktycznie, Łódź przeżywa poważne problemy budżetowe. Planowane dochody miasta w 2020 roku to 4,93 mld zł, wydatki 5,17 mld zł. Zadłużenie sięgnie 3,6 mld zł. Na domiar złego spadają wpływy z podatku z powodu zwolnienia z PIT osób do 26 lat budżet będzie uboższy o 140 mln zł.